Banner okolicznościowy

Śląsk: Trwają referenda strajkowe. Górnicy zagłosują w styczniu

Gru 10, 2012

Referendum w sprawie przystąpienia pracowników kopalń do regionalnego strajku generalnego na Śląsku i w Zagłębiu odbędzie się po Nowym Roku - zapowiedział lider śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz podczas konferencji prasowej Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego (MKPS), która odbyła się w Katowicach.

Związkowcy podsumowali referenda w innych gałęziach gospodarki i zaapelowali o udział w planowanej na 17 grudnia pikiecie przed budynkiem Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Dominik Kolorz poinformował, że zakończyły się lub dobiegają końca referenda w hutnictwie i na kolei. Do tej pory za strajkiem opowiedziało się około 20 tysięcy pracowników obydwu tych branż. Równolegle rozpoczyna się głosowanie w przemyśle stalowym oraz zbrojeniowym, co w przypadku regionu dotyczy przede wszystkim znajdującego się w coraz gorszej sytuacji Bumaru Łabędy.

Energetycy, ciepłownicy, górnicy i pracownicy przemysłu motoryzacyjnego zagłosują w styczniu. Cykl referendów zakończy śląsko-dąbrowska służba zdrowia na przełomie stycznia i lutego.

- Uwzględniając dotychczasową frekwencję, we wszystkich referendach powinno wziąć udział od 170 do 200 tysięcy osób - powiedział przewodniczący największego związku zawodowego wchodzącego w skład MKPS.

Związkowcy reprezentujący pięć organizacji tworzących MKPS - NSZZ "Solidarność", Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, Forum Związków Zawodowych, Wolny Związek Zawodowy (WZZ) "Sierpień 80" i Związek Zawodowy "Kontra" - wezwali pracowników do czynnego udziału w proteście przeciwko postępującej degradacji Górnego Śląska i Zagłębia, czemu, ich zdaniem, winni są rządzący.

Przewodniczący WZZ "Sierpień 80" Bogusław Ziętek zarzucił ekipie premiera Donalda Tuska i byłemu już wicepremierowi Waldemarowi Pawlakowi bierność wobec groźby masowych zwolnień w tyskich zakładach Fiat Auto Poland. Kilka dni temu kierownictwo firmy zapowiedziało redukcję zatrudnienia o 1,5 tys. osób, co wiąże się z przeniesieniem produkcji modelu panda do Włoch i ogólnym kryzysem na rynku motoryzacyjnym. Na to, że bez zastosowanego w Stanach Zjednoczonych czy Niemczech państwowego wsparcia podobna sytuacja może mieć miejsce, związki zawodowe wskazywały od wielu miesięcy.

- Na tę chwilę strona rządowa i władze wojewódzkie kompletnie nie są zainteresowane utrzymywaniem miejsc pracy i poprawą sytuacji gospodarczej w regionie - skomentował Kolorz, przywołując przykład regionalnych połączeń kolejowych przekazanych przez samorząd wojewódzki spółce Koleje Śląskie, co sprawiło, że tysiąc osób zatrudnionych w świadczących usługę śląskich zakładach Przewozów Regionalnych zostało bez pracy. - Przez ponad rok, wykorzystując wszystkie możliwości i wszystkie instrumenty pokojowego, merytorycznego dialogu staraliśmy się, żeby ci ludzie nie poszli na bruk. Niestety, nie udało się. Ale społeczeństwo Śląska nie może sobie pozwolić na to, by tak nagminnie tracić kolejne miejsca pracy - dodawał.

Wypowiedź lidera śląsko-dąbrowskiej "S" uzupełnił obecny na konferencji przewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Kolejarzy Śląskich Jan Lalik, który przypomniał, że wkrótce sytuacja może być jeszcze gorsza, bo szykują się kilkutysięczne zwolnienia w innych spółkach kolejowych, m.in. w Polskich Liniach Kolejowych SA, co - ze względu na największe zagęszczenie infrastruktury - w największym stopniu dotknie Górny Śląsk i Zagłębie. Zapewnił przy tym, że kolejarze nie zamierzają utrudniać życia Polakom i nie podejmą strajku przed świętami.

Bogusław Ziętek podkreślił, że wycofanie się z protestu teraz od postawy rządu. - Panie wicepremierze Piechociński, apeluje pan do nas o to, żebyśmy zaprzestali akcji protestacyjnej. Otóż, to jest możliwe. Apelujemy do pana o natychmiastowe rozpoczęcie rozmów na temat ratowania miejsc pracy na Śląsku, m.in. w tyskiej fabryce Fiata. Jesteśmy do pana dyspozycji w każdej porze, jeszcze przed demonstracją - dziś, jutro czy pojutrze. Zapraszamy na Śląsk - apelował związkowiec do świeżo upieczonego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego.

Pytaniem otwartym pozostaje, czy do pięciu postulatów organizującego strajk MKPS wkrótce dojdą kolejne. Sytuacja w regionie nie nastraja optymistycznie, a bieżące wydarzenia wskazują na pogłębianie się negatywnych zjawisk. Nie tak dawno właściciel koncernu ArcelorMittal zapowiedział zwolnienia w europejskich zakładach należących do hinduskiego potentata (w Polsce są to m.in. huty w Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i Świętochłowicach). - Rząd francuski bardzo ostro rozmawiał z Mittalem, zagroził nawet nacjonalizacją wszystkich walcowni i hut, które funkcjonują we Francji. Na szczęście wszystko zakończyło się podpisanym tydzień temu porozumieniem, które gwarantuje pracę hutnikom zatrudnionym w tamtejszych zakładach. I my podobnych porozumień oczekujemy od rządu polskiego - powiedział Kolorz.

Co natomiast w przypadku, gdy rząd nie podejmie rozmów, mimo strajku generalnego? - Jeżeli w zimie się nie uda i strajk nie przyniesie efektów, trzeba będzie wrócić do sprawdzonego hasła "zima wasza, wiosna nasza" - podsumował lider śląsko-dąbrowskiej "S".

 

* * *

 

POSTULATY MIĘDZYZWIĄZKOWEGO KOMITETU PROTESTACYJNO-STRAJKOWEGO

Śląscy związkowcy domagają się:
- stworzenia osłonowego systemu regulacji finansowych oraz ulg podatkowych dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w okresie niezawinionego przestoju produkcyjnego (system powinien być oparty na zasadzie bilansu dochodów publicznych),
- wprowadzenia systemu rekompensat dla przedsiębiorstw objętych skutkami Pakietu Klimatycznego,
- uchwalenia przez Sejm RP ustaw ograniczających stosowanie tzw. umów śmieciowych,
- likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia i stworzenia systemu opieki zdrowotnej opartego na założeniach, na podstawie których działała dawna Śląska Kasa Chorych,
- zaniechania likwidacji rozwiązań emerytalnych przysługujących pracownikom zatrudnionym w warunkach szczególnych i szczególnym charakterze.

Oficjalnie referenda strajkowe przeprowadzane w kolejnych branżach dotyczą udziału w strajku solidarnościowym z pracownikami sądownictwa, będącymi w sporze zbiorowym, a nie mogącymi podjąć czynnej akcji protestacyjnej. Przyjęcie takiej formuły wiąże się z faktem, że polskie prawo nie przewiduje możliwości organizacji strajku przeciwko polityce rządu. Strajk solidarnościowy może trwać do czterech godzin.