Banner okolicznościowy

"Całe zło to PO". Narodowy protest na ulicach Warszawy

Wrz 16, 2013

Niemal 200 tysięcy osób uczestniczyło w zorganizowanych przez Międzyzwiązkowy Krajowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Ogólnopolskich Dniach Protestu przeciwko społeczno-gospodarczej polityce rządu. Ich finałem był największy - a zarazem najspokojniejszy - od lat przemarsz demonstrantów ulicami Warszawy. Związkowcy wezwali do zbiórki podpisów pod wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu.

Warszawski protest okazał się spektakularnym wyrażeniem sprzeciwu wobec polityki gabinetu premiera Donalda Tuska przez rozmaite środowiska. Oprócz pracowników zrzeszonych w trzech największych centralach związkowych - NSZZ "Solidarność", Ogólnopolskim Porozumieniu Związków Zawodowych (OPZZ) i Forum Związków Zawodowych - wzięli w nim udział zwolennicy zmian w ustawie o referendach krajowych, przedstawiciele środowisk narodowo-katolickich, członkowie klubów Gazety Polskiej, słuchacze Radia Maryja, emeryci i bezrobotni. Na uwagę zasługuje fakt, że porządku pilnowali sami związkowcy, głównie z Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "S", a większych incydentów nie odnotowano.

Podstawowe postulaty, z którymi protestujący wyszli na ulice Warszawy, to wycofanie się rządu z niekorzystnych dla pracowników zmian w Kodeksie pracy (wprowadzających 12-miesięczne okresy rozliczeniowe czasu pracy i elastyczny czas pracy) oraz polityczna zgoda na zmiany w ustawie o referendach krajowych. Odnosząc się do drugiego z wymienionych postulatów strona społeczna podkreśla, że od 1989 roku nie przeprowadzono ani jednego referendum ogólnokrajowego z inicjatywy obywateli, a kolejne tysiące i miliony podpisów Polaków pod wnioskami referendalnymi trafiają do sejmowej niszczarki po ich odrzuceniu przez Sejm.

Konflikt środowisk broniących praw pracowniczych i rządu, który nie bierze pod uwagę argumentów drugiej strony, prowadząc - zdaniem związkowców - tzw. dialog pozorowany, narastał od dłuższego czasu. Pod koniec czerwca trzy centrale opuściły Komisję Trójstronną do spraw Społeczno-Gospodarczych, tworząc Międzyzwiązkowy Krajowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy, który podtrzymał sprzeciw strony społecznej wobec forsowanych przez rząd zmian w Kodeksie pracy, a dodatkowo zażądał ustąpienia ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Odrzucenie przez rządzącą większość podpisanego przez ponad 2,5 miliona Polaków wniosku o przeprowadzenie referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego, wprowadzenie wbrew woli setek tysięcy rodziców obowiązku szkolnego dla sześciolatków czy próba wprowadzenia ograniczającej wolność w Internecie umowy międzynarodowej ACTA sprawiły, że wśród przeciwników polityki prowadzonej przez Platformę Obywatelską i Polskie Stronnictwo Ludowe znalazły się środowiska reprezentujące całe spektrum społeczne, a sobotnia manifestacja nabrała charakteru ogólnonarodowego.

Protestujący wyruszyli z czterech miejsc: sprzed Sejmu (NSZZ "Solidarność"), Pałacu Kultury i Nauki (OPZZ), Stadionu Narodowego (Forum Związków Zawodowych) oraz z ronda Romana Dmowskiego (pozostałe organizacje społeczne). Spotkaniu demonstrantów na rondzie Charles’a de Gaulle’a towarzyszył spektakl "Parszywa czternastka. Nie mój cyrk, nie moje małpy". Młodzi ludzie poprzebierani za małpy "brzydkie, próżne, leniwe, podstępne, występne i baaardzo chciwe" parodiowali m.in. premiera, prezydenta i ministrów.

Następnie wspólny już pochód skierował się w stronę ulic Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście. W trakcie przemarszu czoła demonstracji przed Pałacem Prezydenckim przedstawiciele manifestantów odwiedzili budynek stanowiący miejsce urzędowania głowy państwa, gdzie złożyli petycję skierowaną do prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Manifestację zakończyła seria przemówień liderów najważniejszych organizacji uczestniczących w Ogólnopolskich Dniach Protestu.

- To jest dopiero początek naszej drogi. My sobie zdajemy sprawę z tego - mówił przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. - Ale my pokazujemy nasze twarze, mówimy: ten rząd, to co robi, ta koalicja rządząca nam się nie podoba, bo walczą z pracownikiem. Mają chyba we krwi działania antypracownicze. I my potrafimy głośno powiedzieć: nie chcemy takiego rządu, który jest antypracowniczy, który nie widzi pracownika, nie widzi człowieka, tylko widzi nas jako przedmiot w ich grze ekonomicznej. My pokazujemy nasze twarze do kamery. Więc z tego miejsca apeluję do tych wszystkich, którym tak się podoba rządzenie w Polsce pana premiera Tuska, tych wszystkich, którzy wspierają tą koalicję rządzącą: nie bójcie się, pokażcie twarze, wyjdźcie na ulice, zróbcie demonstrację poparcia dla rządu premiera Tuska, zobaczymy ilu was będzie! - przewrotnie apelował lider "S".

Zdaniem Dudy rządowe wyliczenia szacujące koszty realizacji związkowych postulatów na poziomie 150 miliardów złotych są przesadzone. Szef "Solidarności" zwrócił też uwagę na niekonsekwentną politykę emerytalną prowadzoną przez obecny rząd: z jednej strony rządzący przekonywali, że podniesienie powszechnego wieku emerytalnego do 67 lat jest konieczne, bo w przeciwnym wypadku system nie udźwignąłby rosnącej liczby pobierających świadczenia, z drugiej strony jest przyzwolenie na swobodne stosowanie tzw. śmieciowych umów o pracę, które nie są oskładkowane.

Rafał Górski z Instytutu Spraw Obywatelskich, lider kampanii na rzecz wzmocnienia roli referendów "Obywatele decydują", zwracał uwagę na różnorodność środowisk biorących udział w proteście, które połączył wspólny cel. - Łączy nas chęć decydowania o tym, co dla nas ważne. Chcemy decydować o naszych małych ojczyznach i decydować o naszej "dużej" ojczyźnie - Polsce. Jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność za Polskę - przekonywał. - Nie może być tak, że dzisiaj obywatele proszą partie o przeprowadzenie referendum. To nie jest demokracja. To co mamy teraz, to jest partiokracja - ocenił. Podstawowym celem reprezentowanej przez Górskiego kampanii "Obywatele decydują" jest doprowadzenie do sytuacji, w której wniosek podpisany przez 500 tysięcy osób oznaczałby automatyczne przeprowadzenie głosowania powszechnego, bez koniecznej zgody Sejmu. Kolejne żądanie dotyczy referendów lokalnych, które miałyby być przeprowadzane na wniosek dwóch procent mieszkańców (a nie dziesięciu procent, jak teraz). Ostatnim postulatem jest likwidacja progów frekwencyjnych, które dzisiaj stanowią o ważności głosowań.

Ogólnopolskie Dni Protestu zakończyło wspólnie odśpiewanie "Mazurka Dąbrowskiego", po czym wiceprzewodniczący "Solidarności" Tadeusz Majchrowicz, zgodnie z obowiązującym prawem, zgromadzenie rozwiązał. Nie należy mieć chyba jednak wątpliwości, że sukces warszawskiej manifestacji może być początkiem znaczących zmian w polskim życiu publicznym, i że solidarne wystąpienie tak różnych sił musiało wywołać zaniepokojenie wśród rządzących. Pytanie zasadnicze brzmi: jakie wnioski wyciągną politycy i czy wzorem polityków z krajów o długich tradycjach demokratycznych podejmą realny dialog, czy też pozostaną przy swoim, stawiając - tym samym - na konfrontację z poszerzającym się gronem niezadowolonych?

Polecamy galerię zdjęć z tego wydarzenia.