Banner okolicznościowy

Nie wystraszyli się władzy

Gru 16, 2011

15 grudnia 1981 roku, tuż po godzinie 21.20, górnicy z KWK "Ziemowit" zablokowali podszybia i ruch klatek. Takie były początki strajku pracowników tego zakładu przeciwko decyzji o zatrzymaniu przez milicję przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" Kazimierza Kasprzyka po wprowadzeniu stanu wojennego. Protest w obronie kolegi bardzo szybko zamienił się w masową akcję strajkową z udziałem dwóch tysięcy osób. Zakończył się dopiero 24 grudnia.

Do zatrzymania Kasprzyka doszło 13 grudnia. Wiadomość ta dotarła do górników kilka godzin później. Następnego dnia odbyły się masówki, w trakcie których kierownictwo kopalni, mianowany przez władze komisarz wojskowy i miejscowi księża przekonywali wzburzoną załogę do zachowania spokoju. Górnicy z "Ziemowita" nie zamierzali jednak biernie przyglądać się wydarzeniom w kraju. Późnym wieczorem rozpoczęli podziemny strajk, domagając się spełnienia trzech postulatów: uwolnienia zatrzymanych działaczy NSZZ "Solidarność", odwołania stanu wojennego oraz przywrócenia praw obywatelskich i konstytucyjnych.

Dramatycznym momentem protestu było ultimatum postawione przez władze 20 grudnia: albo górnicy zakończą strajk, albo powinni się liczyć z interwencją siłową, co po wydarzeniach w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy" robiło wrażenie. Protestujący w swej większości byli jednak nieugięci. Ponad tysiąc osób zostało pod ziemią.

Decyzja o zakończeniu strajku zapadła 24 grudnia. Górnicy mieli świadomość, co wydarzyło się w "Wujku" i "Manifeście". Wiedzieli też, że do strajku generalnego nie dojdzie, a w swym proteście są coraz bardziej osamotnieni. Po pisemnym zapewnieniu dyrektora i komisarza wojskowego o bezpieczeństwie, że po zakończeniu strajku nic im nie grozi, 9-dniowy protest dobiegł końca. "Ziemowit" okazał się jednym z najtrwalszych punktów oporu społecznego przeciwko decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego.