Banner okolicznościowy

Publicystyka: Quo vadis, JSW?

Lip 08, 2014

Koniunktura na węgiel zdemoralizowała i zdemotywowała zarządy spółek węglowych. Przestały one liczyć koszty inwestycji, maszyn i utrzymania coraz większej armii pracowników administracji oraz kadry kierowniczej, której zarobki w ostatnim czasie wzrosły kilkakrotnie. Problem dotyczy zwłaszcza Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW), gdzie wkrótce może być więcej tak zwanych doradców z pensjami kilkakrotnie przewyższającymi górnicze płace, niż kadry zarządzającej.

Przez kilka lat dobra koniunktura na węgiel skutecznie przykrywała wszystkie błędy w zarządzaniu spółkami węglowymi. Niemal wszyscy uwierzyli, że jest to efekt mądrości osób odpowiedzialnych za górnictwo. Prawda jest jednak inna. Wystarczył spadek cen, by odsuwane na bok problemy wróciły ze zdwojoną siłą.

W JSW rozmaite układy, prywata i służalczość wobec prezesa oraz niekompetencja zarządzających  doprowadziły do opóźnień w odtwarzaniu frontu robót, a złe rozpoznanie złoża - do dużych kłopotów natury geologicznej, uskoki skutecznie bowiem unieruchomiły kilka ścian wydobywczych. Najwyraźniej kadra odpowiedzialna za wyniki poszczególnych kopalń należących do Spółki zdaje się nadawać tylko na czasy prosperity, zaś w czasie kryzysu i kłopotów wydobywczych kompletnie sobie nie radzi.

Dużym problemem JSW stały się zakupy maszyn i urządzeń: drogich w dobie koniunktury, a w dzisiejszej kryzysowej często nawet dwukrotnie tańszych. Co gorsza, sprzęt ten w bardzo specyficznych warunkach górniczo-geologicznych nie zawsze się sprawdza. Trudno tu się dziwić producentom maszyn, że bardzo dobrze wykorzystali koniunkturę. Należałoby jednak wyjaśnić, dlaczego JSW za te urządzenia do tego stopnia przepłaciła?

Wydaje się, że zakłady należące do JSW zostały przeinwestowane. Kopalnie wyposażono w niezwykle kosztowny park maszynowy, tymczasem brakuje podstawowych części zamiennych, "małej mechanizacji" i materiałów niezbędnych w produkcji, nawet takich jak kable, węże ciśnieniowe, śruby czy - w skrajnych przypadkach - obudowy do wykonywania robót korytarzowych, co bezpośrednio odbija się na wynikach, obniżając jednocześnie poziom bezpieczeństwa pracy.

Ciągłe unowocześnianie parku maszyn na pewno jest potrzebne, ale dlaczego nie przekłada się na odtworzenie frontu robót i zwiększenie wydobycia? Wydano wielkie pieniądze, a teraz zaczyna się wstrzymywać inwestycje strategiczne dla rozwoju Spółki.

Można zrozumieć kupno nowej kopalni przez pryzmat powiększenia bazy zasobowej węgla koksowego, głównego produktu JSW. Stało się to jednak w najmniej korzystnej sytuacji rynkowej, gdy Spółka zmuszona jest wydawać wszystkie wolne środki na inwestycje własne. Zapłacimy za tę kopalnię zbyt duże pieniądze: 1,49 miliarda złotych (według opublikowanych niezależnych analiz, KWK "Knurów-Szczygłowice" na dzień dzisiejszy jest warta od 1 do 1,2 mld zł), co przez lata może być dla nas przysłowiowym kamieniem u szyi. Przypuszczalnie była to decyzja narzucona z góry, związana z koniecznością ratowania bratniej Kompanii Węglowej SA przed upadłością, ale żaden z zarządzających JSW o problemach z tym związanych nawet nie wspomniał.

Zakupem tym zablokowaliśmy sobie w znacznej części możliwość dalszego zadłużania się, gdyby sytuacja w przyszłości tego wymagała. Oby ten nowy nabytek JSW nie okazał się przysłowiowym kukułczym jajem, gdyż w zakładzie tym występuje potężny przerost zatrudnienia. Knurowska kopalnia jest niedoinwestowana, a zwiększenie wydobycia węgla koksowego będzie wymagało kolejnych kosztownych inwestycji. Zarządzający JSW mieli te problemy głośno i dobitnie przedstawić osobom odpowiedzialnym za górnictwo, a nie chować głowy w piasek.

Jak zatem widać, mamy w JSW fachowców, którzy ewidentnie nie radzą sobie w trudnych sytuacjach. Może trzeba poszukać superfachowców, takich spoza zamkniętego czarciego koła, które od dziesięcioleci rządzi górnictwem, zamieniając się tylko stołkami przy okazji kolejnych zmian na szczeblu politycznym? Na razie układu tego nie są w stanie ruszyć nawet kolejne afery korupcyjne, w które są zamieszani niektórzy z zarządzających Jastrzębską Spółką Węglową.

Drastyczne plany oszczędnościowe, narzucone na kopalnie, doprowadzą tylko do dalszego pogorszenia niezdrowej sytuacji. Już w pierwszym kwartale 2014 roku, pomimo bardzo ostrożnych założeń zawartych w Planie Techniczno-Ekonomicznym dla JSW, niektóre kopalnie nie wykonały planu. Przez trzy miesiące tego roku wydobywaliśmy średnio około 50 tysięcy ton węgla na dobę, ale już w drugim kwartale wydobycie - według niepotwierdzonych jeszcze danych - może być o kolejnych kilka tysięcy ton mniejsze. Trzeba tutaj przypomnieć, że w czasach bezpośrednio poprzedzających przejęcie KWK "Budryk" wydobycie w JSW oscylowało wokół 51-53 tys. ton na dobę. Nie chce się wierzyć, że razem z kopalnią "Budryk", wydobywającą przecież średnio 12 tys. ton na dobę, nie umiemy wydobyć tyle węgla, ile jeszcze parę lat temu dawało się wydobyć bez tej kopalni.

Liczby nie kłamią. Przez lata dyktatorskich rządów prezes Jarosław Zagórowski i jego ludzie doprowadzili do załamania się poziomu wydobycia, potężnych zaległości w przygotowaniu frontu robót (m.in. prowadzeniu robót korytarzowych) oraz opóźnienia lub wręcz wstrzymania niektórych robót w obrębie strategicznych dla Spółki inwestycji długoterminowych, takich jak udostępnienie pola wydobywczego "Bzie-Dębina".

Nie da się tych wszystkich problemów w prosty sposób zamieść pod dywan albo wszystkim obciążyć związki zawodowe, broniące podobno archaicznych rozwiązań płacowych i rozkładu czasu pracy, które to czynniki są dla prezesa Zagórowskiego jedyną przeszkodą w osiąganiu lepszych wyników przez kopalnie należące do JSW. Prostych rozwiązań pomału brakuje, jednak bez uzdrowienia sfery zarządzania Spółką nawet praca za darmo w soboty i niedziele niczego nie da. Z załogą trzeba umieć rozmawiać, a nie prowadzić z nią ciągłą wojnę. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że konflikt pomiędzy Zarządem JSW a stroną związkową, szczególnie podsycany przez prezesa Zagórowskiego, skutecznie uniemożliwi rzeczowe rozmowy w temacie konieczności ograniczenia kosztów. Ten człowiek i kierowany przezeń Zarząd Spółki stracił już w oczach załogi całą legitymację niezbędną do osiągnięcia porozumienia w tych ciężkich czasach.

 

Zakładowa Organizacja Koordynacyjna NSZZ "Solidarność" Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA