Banner okolicznościowy

Hutek: Prawdziwe "czarne złoto"

Lis 03, 2023

- Ktoś, kto chciałby przyspieszenia transformacji, powinien (...) przypomnieć sobie rok 2022 w Polsce. (...) Gdybyśmy nie mieli własnych kopalń, pozostałoby nam korzystanie z węgla importowanego, za który płacilibyśmy trzy razy więcej - odnosząc się do konkretnych sum, nie byłoby to 20 miliardów zł, a ponad 60 mld zł - pisze przewodniczący górniczej "Solidarności" Bogusław Hutek. - Niech każdy zada sobie pytanie, czy warto dążyć do likwidacji własnej bazy surowcowej zwłaszcza dziś, w dobie wybuchających na całym świecie konfliktów zbrojnych, grożących kolejnymi kryzysami energetycznymi, czy też może warto byłoby się zastanowić nad rozsądnym utrzymaniem tego, co daje nam gwarancję, że z dnia na dzień nie pozostaniemy bez prądu i ciepła - konkluduje. Polecamy lekturę felietonu.

 

* * *

 

W ostatnim czasie tu i ówdzie daje się słyszeć opinie, że umowę społeczną regulującą zasady transformacji górnictwa należy skorygować. Nie wiem, co osoby wypowiadające takie sądy mają na myśli, bo jeśli to, że niektórym kopalniom należałoby wydłużyć okres funkcjonowania ze względu na posiadane przez te zakłady złoża węgla, zgodziłbym się. Mam jednak obawy, iż chodzi tu o wpisanie się w coraz bardziej rygorystyczną "politykę klimatyczną" Brukseli, a więc skrócenie okresu żywotności zakładów górniczych.

Ktoś, kto chciałby przyspieszenia transformacji, powinien popatrzeć na Niemcy, gdzie właśnie stwierdzono, że nie jest możliwa rezygnacja z węgla jako surowca energetycznego do roku 2030. Albo przypomnieć sobie rok 2022 w Polsce. Cena polskiego węgla dla energetyki oscylowała wówczas na poziomie nieco ponad 20 złotych za gigadżula, podczas gdy węgiel z importu kosztował 65-70 zł za gigadżula. Gdybyśmy nie mieli własnych kopalń, pozostałoby nam korzystanie z węgla importowanego, za który płacilibyśmy trzy razy więcej - odnosząc się do konkretnych sum, nie byłoby to 20 miliardów zł, a ponad 60 mld zł, gdybyśmy się natomiast oparli o energetykę zasilaną gazem, wspomniany wydatek wyniósłby około 200 mld zł. Powiedzmy sobie wprost: rok temu polski węgiel, będący prawdziwym "czarnym złotem", ocalił polską gospodarkę i każde polskie gospodarstwo domowe przed katastrofą związaną z jeszcze większymi podwyżkami cen energii.

Tym bardziej nie rozumiem pojawiającej się cyklicznie sytuacji - niezależnie od układu rządzącego - że jak jest drogi węgiel, to polskie spółki węglowe zmusza się do sprzedawania go energetyce po cenach niższych, aby złagodzić wzrost cen energii, gdy z kolei ceny węgla spadają, nikt nie chce dać górnictwu szansy, by mogło odrobić straty poniesione wskutek sztucznego zaniżania cen surowca. I właśnie teraz mamy do czynienia z opisanym przeze mnie zjawiskiem. Zamiast wykorzystywać rodzimy surowiec, energię się importuje. Poza tym porty znów są pełne węgla. Nie wierzę, by w takiej skali został on sprowadzony wyłącznie przez prywatnych importerów, bo ich po prostu nie byłoby na to stać...

Jeśli zaś chodzi o umowę społeczną, niech każdy zada sobie pytanie, czy warto dążyć do likwidacji własnej bazy surowcowej zwłaszcza dziś, w dobie wybuchających na całym świecie konfliktów zbrojnych, grożących kolejnymi kryzysami energetycznymi, czy też może warto byłoby się zastanowić nad rozsądnym utrzymaniem tego, co daje nam gwarancję, że z dnia na dzień nie pozostaniemy bez prądu i ciepła.

 

Bogusław Hutek