- Pracodawca zaproponował nam coś, czego poniekąd się spodziewaliśmy - niezwykle radykalne cięcia. Do czwartku mamy czas na decyzję, czy propozycję Zarządu PGG przyjmujemy, czy też nie. Gra toczy się o to, czy PGG będzie mogła skorzystać z dofinansowania rządowego, a dofinansowanie jest dla nas sprawą niezwykle ważną, bo w obliczu "koronakryzysu" od tych właśnie środków zależeć będzie dalszy los Polskiej Grupy Górniczej, jej pracowników oraz górniczych rodzin - komentuje przewodniczący Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" PGG SA i szef górniczej "Solidarności" Bogusław Hutek. - W tym miejscu chciałbym jednak zwrócić uwagę, że bylibyśmy w zupełnie innym miejscu, gdyby nie kłopoty, które trawiły naszą firmę jeszcze przed pandemią koronawirusa. Mówiłem o nich niejednokrotnie, a teraz powtórzę - spółki energetyczne od grudnia do marca nie odebrały 1 miliona 300 tysięcy ton węgla i za zakontraktowany surowiec nie zapłaciły, przez co pozycja PGG jest dziś, w dobie niespodziewanego załamania, znacząco słabsza. Za lekceważenie sytuacji przez Ministerstwo Aktywów Państwowych i cwaniacką politykę spółek energetycznych znowu płacą górnicy... - dodaje.
Według przewodniczącego kwestią, którą należy rozwiązać błyskawicznie, jest ograniczenie importu węgla z zagranicy, czego związki zawodowe domagają się od dawna.
- Na razie mamy do czynienia z pierwszymi skutkami pandemii, ale najgorsze dopiero przed nami. Dalsze wspieranie innych państw i obcych przedsiębiorstw poprzez import węgla byłoby dla Polski działaniem samobójczym. Bez ochrony własnego przemysłu, własnego rynku, cała nasza gospodarka po prostu "pójdzie na dno" - podsumowuje Bogusław Hutek.