Banner okolicznościowy

W sprawie emerytur wciąż bez konkretów

Lis 24, 2012

Piątkowe spotkanie związkowców i pracodawców z przedstawicielami strony rządowej i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na temat planowanej reformy górniczego systemu emerytalnego, które odbyło się w warszawskim Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog", nie rozwiało wątpliwości wyrażanych przez środowiska branżowe. Wiceminister pracy i polityki społecznej Marek Bucior potwierdził, że trwają prace analityczne odnośnie zmian, jest jednak za wcześnie, by móc mówić o szczegółach.

Stronę związkową reprezentował m.in. przewodniczący górniczej "Solidarności" Jarosław Grzesik, a pracodawców - wiceprezes Katowickiego Holdingu Węglowego SA Waldemar Mróz i dyrektor Biura Strategii Personalnej Kompanii Węglowej SA Marek Kwiatek.

Z dotychczasowych wypowiedzi ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza wynika, że przygotowywany wspólnie z resortem gospodarki projekt będzie gotowy przed końcem roku. Strona społeczna otrzyma go do wglądu "tak szybko, jak to możliwe".

W tej chwili prawo do wcześniejszego przejścia na emeryturę posiadają górnicy, którzy przepracowali pod ziemią 25 lat stale i w pełnym wymiarze czasu pracy, po odrobieniu m.in. okresów urlopowych i chorobowego. Zgodnie z nowymi zasadami, uprawnienie przysługiwać będzie tylko pracującym "bezpośrednio przy wydobyciu", a nie wszystkim zatrudnionym pod ziemią. - Teraz chodzi o wyodrębnienie tej części pracowników, która przejdzie na emeryturę zgodnie z dotychczasowymi zasadami, a nie można tego zrobić, nie analizując dokładnie każdego stanowiska pracy - mówił w zeszłym miesiącu szef resortu pracy, przyznając jednocześnie, że nie będzie to łatwe. - Zdaję sobie sprawę, jak wiele jest stanowisk pracy pod ziemią. To nie zawsze jest przy samej ścianie, przy samym wydobyciu, ale też jest to bardzo ciężka praca. Tutaj trzeba dołożyć szczególnej staranności i wszystkie te sprawy wyjaśnić - zapowiadał.

Takiemu podejściu stanowczo sprzeciwiają się związkowcy. Argumentują, że podział pracowników dołowych na "pracujących przy wydobyciu" i tych, którzy przy wydobyciu nie pracują, jest niemożliwy do przeprowadzenia.

- Żaden pracownik dołowy nie pracuje zawsze i przez cały czas na jednym tylko stanowisku. Ludzie migrują, zmieniają oddziały i nie zależy to od ich widzimisię, a od nieprzewidywalności sytuacji pod ziemią, np. rozmaitych zdarzeń o charakterze geologicznym oraz decyzji pracodawcy, wynikających z bieżących potrzeb - wyjaśniał Jarosław Grzesik, ostrzegając przy tym, że system w wersji opracowywanej przez rząd to prosta droga do sytuacji patologicznych, niebezpiecznych dla życia i zdrowia pracowników. - Można sobie wyobrazić sytuację, w której górnik będzie eksploatowany przez 24 lata na stanowiskach objętych prawem do wcześniejszego przejścia na emeryturę, a tuż przed potencjalnym odejściem zostanie przeniesiony w inne miejsce i uprawnienia tego pozbawiony - wskazywał szef największej organizacji związkowej działającej w polskim górnictwie.

Przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność" Kazimierz Grajcarek przypomniał, że możliwości przejścia na emeryturę po 25 latach pracy pod ziemią nie wymyślili górnicy. - Chodzi o to, że organizm 45-letniego mężczyzny pracującego 8-10 godzin dziennie, bez dostępu do światła dziennego, po 25 latach przestaje się regenerować. Przebywanie w określonym środowisku, w tym przypadku - pod ziemią, ma negatywny wypływ na kościec. Tak orzekli naukowcy i stąd się właśnie wzięły górnicze uprawnienia emerytalne. Krótszy okres pracy nie wynika zatem z charakteru pracy czy wysiłku jako takiego, a ze środowiska pracy - tłumaczył w wypowiedzi udzielonej mediom podczas III Europejskich Dni Węgla.