Banner okolicznościowy

Grzesik: Politycy się kłócą, my musimy działać

Lip 04, 2013

Nieoczekiwana wymiana zdań pomiędzy prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem w sprawie Pakietu Klimatycznego sprawiła, że temat szkodliwych dla przemysłu rozwiązań płynących z Brukseli trafił do głównych wydań programów informacyjnych. Sprawę skomentował Jarosław Grzesik, przewodniczący górniczej "S", która sześć lat temu jako pierwsza zwracała uwagę na zagrożenia wynikające z zaakceptowanego przez polityków zbioru unijnych dyrektyw.

 

* * *

 

Jałowy spór polityków Platformy Obywatelskiej z politykami Prawa i Sprawiedliwości o to, kto bardziej przyczynił się do przyjęcia przez Polskę założeń unijnego Pakietu Klimatycznego, interesuje tak naprawdę chyba tylko ich samych. Z całego tego pakietowego zamieszania płynie za to jeden konkretny wniosek: zrzucając na siebie odpowiedzialność za akceptację antywęglowych rozwiązań Brukseli politycy przyznali rację górniczej "Solidarności", która jako jedyna od samego początku, od 2007 roku mówiła wprost: Pakiet zaszkodzi Polakom, więc należy go odrzucić!

Przypomnijmy: w ubiegłą sobotę, podczas odbywającego się w Sosnowcu kongresu Prawa i Sprawiedliwości prezes i były premier Jarosław Kaczyński oskarżył obecnego premiera Donalda Tuska o to, że ten "zadał bardzo ciężki cios polskiej gospodarce", nie wetując Pakietu. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Odpowiadając prezesowi i byłemu premierowi, obecny premier wyparł się swojego udziału w akceptacji unijnych rozwiązań klimatycznych. Cytował przy tym słowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w 2007 roku chwalił unijne porozumienie dotyczące Pakietu, zrzucając całą winę na tragicznie zmarłego szefa państwa. Dalszego przebiegu wymiany opinii pomiędzy politykami można było się domyślić. Nie odbiegała ona zbytnio od tego, do czego przyzwyczailiśmy się przez kilka ostatnich lat. Gwoli prawdy, należy zauważyć, że rząd PiS zaakceptował tamte, wstępne ustalenia, bo zapisano w nich gwarancje szczególnego traktowania państw bazujących na energetyce węglowej - redukcja emisji dwutlenku węgla miała być liczona w stosunku do poziomu z roku 1990, tymczasem w latach 90-tych zlikwidowano u nas pokaźną liczbę zakładów-emitentów, więc na samym starcie bylibyśmy traktowani jako kraj, który założenia Pakietu w znaczącym stopniu już zrealizował.

Interesującym wydaje się fakt, że o Pakiecie zaczęto mówić właśnie teraz, gdy od kilku miesięcy jest on wdrażany w życie. Czyżby politycy zorientowali się, jakie zagrożenia ze sobą niesie? Raczej nie, bo założenia brukselskiej polityki klimatycznej znane są od dawna. Chodzi tutaj zapewne o kolejną próbę urobienia społeczeństwa po swojemu, wmówienia ludziom, że "to nie my, to oni są wszystkiemu winni", nawet jeśli wina jest rozłożona i nikt tutaj nie ma czystego sumienia.

Na razie 38 milionom mieszkańców naszego kraju pozostaje gorzkie stwierdzenie faktu, że wkrótce zapłacą wyższe rachunki za prąd lub zostaną pozbawieni pracy w upadających przedsiębiorstwach energochłonnych, bo haracz za emisję dwutlenku węgla narzucony przez Brukselę został zaakceptowany przez polski rząd. W 2007 roku Sekretariat Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność" jako pierwszy wskazał na negatywne skutki Pakietu Klimatycznego dla gospodarek opartych na energetyce węglowej, nikt wtedy jednak nie zareagował. Nie słychać było krytyki Pakietu ze strony polityków walczących o głosy przed rozpisanymi na jesień przedterminowymi wyborami parlamentarnymi.

Teraz wiadomo, że rachunek za tamtą niefrasobliwość zapłacimy wszyscy, jednak większość polityków nadal myśli kategoriami słupków wyborczych i zamiast szukać rozwiązań, wymienia się oskarżeniami, których nikt już nie chce słuchać. Pracę znów wykonują za nich inni, zbierając podpisy pod tzw. Europejską Inicjatywą Obywatelską, która jest jedyną nadzieją na uzyskanie wysłuchania przed Komisją Europejską i Parlamentem Europejskim, co pozwoliłoby wznowić dyskusję o Pakiecie na forum UE. "Innymi" są politycy Solidarnej Polski, inicjatorzy akcji, i - jakże by inaczej - NSZZ "Solidarność" wraz z innymi centralami związkowymi. Czasu na zebranie miliona głosów poparcia jest coraz mniej. Podpiszmy się zatem, jeśli tego jeszcze nie uczyniliśmy, bo przykład ostatniego tygodnia wskazuje, że "wybrańcy narodu" za nas tego nie zrobią.

 

Jarosław Grzesik