Kuźnicki: Nadrabiamy straty

Mar 21, 2012

Górnicy z kopalni "Bielszowice", przeniesieni do innych kopalń Kompanii Węglowej SA po lutowym pożarze taśmociągu i unieruchomieniu jednego z szybów wydobywczych, znów pracują "u siebie". Wbrew zapowiedziom, budowa tymczasowej odstawy urobku trwała trzy tygodnie, a nie dwa miesiące. - Już teraz wydobywamy ponad 10 tysięcy ton na dobę - cieszy się Grzegorz Kuźnicki, przewodniczący zakładowej "Solidarności". Znacznie dłużej potrwa rekonstrukcja zniszczonego pomostu taśmociągowego.

Na czas odbudowy elementów szybu wydobywczego górnicy zostali oddelegowani do kopalń "Halemba-Wirek", "Knurów-Szczygłowice" i "Pokój". Tydzień temu wszyscy wrócili do "Bielszowic", a zakład z powodzeniem nadrabia straty po całkowitym wstrzymaniu wydobycia w szybie piątym. - Prowizoryczna odstawa odbiera większość wydobycia z szybu piątego. Dobowo to od 75 do 80 skipów. Kompletna odbudowa pomostu taśmociągowego potrwa około pięciu miesięcy - przewiduje Grzegorz Kuźnicki. - Najważniejsze, że pracownicy bardzo szybko mogli wrócić. Utrudnienia dotknęły zwłaszcza oddelegowanych do KWK "Knurów-Szczygłowice", bo choć nasi ludzie szybko się tam odnaleźli, w dużej mierze dzięki otwartej postawie górników z "Knurowa", za co chciałbym im w tym miejscu podziękować, to jednak codzienne przejazdy zabierały sporo czasu - dodaje.

Wstępnie przyjmuje się, że pożar taśmociągu powstał podczas prac spawalniczych. Choć prace prokuratury i Wyższego Urzędu Górniczego, które mają doprowadzić do ostatecznego wskazania winnych, wciąż trwają, pracowników wykonujących feralne roboty spawalnicze już chciano zwolnić dyscyplinarnie. W ich obronie stanął Związek. - Według naszej wiedzy, nie jest powiedziane, że katastrofę spowodowały prace spawalnicze. Po interwencji "S" czterem pracownikom fizycznym i sztygarowi wypowiedziano umowy o pracę, ale w trybie ustawowym, nie zaś dyscyplinarnym. Teraz czekamy na ostateczne raporty instytucji powołanych do badania przyczyn podobnych wypadków - mówi Grzegorz Kuźnicki.