* * *
Solidarność Górnicza: - W portalu finansowym Parkiet opublikowano tekst poświęcony problemom Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zdaniem cytowanego tam Łukasza Prokopiuka z Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska, sytuacja Spółki jest "trudna", co wynika z "nie najlepszej sytuacji makroekonomicznej, trudności z utrzymaniem wydobycia przy jednocześnie rosnących kosztach oraz zapowiadanych kosztownych inwestycji". Do jakiego stopnia przytoczona opinia ma pokrycie w rzeczywistości?
Sławomir Kozłowski, przewodniczący ZOK NSZZ "Solidarność" JSW SA: - Chciałbym zwrócić uwagę, że nie jest to pierwsza wypowiedź tego typu, ani też artykuł, w którym pada, nie jest pierwszym tekstem uderzającym w Jastrzębską Spółkę Węglową. Ostatnio pojawiło się tego całkiem sporo. Wypowiadają się nawet panowie w sędziwym wieku, którzy nagle poczuli, że muszą skomentować bieżącą sytuację JSW, choć sami z branżą górniczą od dawna nie są związani. Uważam, że mamy tu do czynienia z artykułami pisanymi na zamówienie. Prawdopodobnie zatrudniona agencja PR-owska otrzymała zadanie, aby przedstawić Jastrzębską Spółkę Węglową w jak najgorszym świetle i teraz się z tego zadania wywiązuje. Chodzi o to, żeby pracownicy, czytając wypowiedzi o rzekomo tragicznej sytuacji firmy, już teraz pogodzili się z losem, który im się szykuje. Ten los to pozbawienie ich gwarancji pracowniczych, pozbawienie ich dotychczasowych uprawnień i próba ograniczenia wynagrodzeń. Pracownicy mają myśleć, że jest bardzo źle i dlatego muszą się zgodzić na proponowane im rozwiązania. To są wierutne kłamstwa i kompletne bzdury, które mają ułatwić powtórkę scenariusza z lat 2014-2015.
SG: - Ten sam analityk uważa, że JSW "przepali" w tym roku 2-3 miliardów złotych gotówki i że "to właśnie takie oczekiwania" skłoniły Spółkę do umarzania certyfikatów funduszu FIZ [JSW Stabilizacyjnego Funduszu Inwestycyjnego Zamkniętego - przyp. red. SG]". Jak "Solidarność" ocenia decyzję o wykorzystaniu środków zgromadzonych na "czarną godzinę" akurat teraz?
SK: - Wykorzystanie części środków z funduszu stabilizacyjnego nie jest żadnym "przepalaniem gotówki". Przepalać to może sobie ten pan swoje własne cygara, jeśli ma ochotę. Fundusz stabilizacyjny został stworzony po to, by w razie potrzeby móc odtworzyć front robót, odtworzyć zdolności wydobywcze i prowadzić normalną działalność gospodarczą. Tak zawsze było w górnictwie, że aby coś uzyskać, trzeba było najpierw zainwestować. Trzeba tutaj zaznaczyć, że ostatnio spotkały nas pewne zdarzenia losowe. To były - jak pamiętamy - ludzkie tragedie oraz nieszczęścia produkcyjne, pożary, które sprawiły, że niektóre zakłady górnicze czasowo utraciły pełną zdolność wydobywczą. Fundusz stabilizacyjny powstał właśnie na wypadek tego typu sytuacji. Mówienie o jakimkolwiek "przepalaniu" pieniędzy jest najgorszą propagandą, jaką zastosowano, aby zamydlić oczy opinii publicznej. Może być też tak, że wypowiadający się eksperci nie mają pojęcia, o czym mówią, nie wiedzą, jak funkcjonuje branża górnicza i do czego służy fundusz stabilizacyjny. Bardziej podejrzewam jednak, iż jest to propaganda, która ma osiągnąć założony cel - być może taki, jak 9-10 lat temu, kiedy chciano nas oddać prywatnemu właścicielowi bez jakichkolwiek gwarancji dla pracowników, a przypomnę, że obecne gwarancje, zgodnie z podpisanymi porozumieniami, mają obowiązywać jeszcze przez 7 lat.
SG: - Inny ekspert, na którego powołuje się Parkiet, Robert Maj z Ipopemy Securities, próbuje odpowiedzieć na pytanie, co by było, gdyby JSW była firmą prywatną. "Aby ustabilizować sytuację, zarząd podjąłby bardzo proste kroki. Za cięcie kosztów wziąłby się na poważnie" - mówi. Jego zdaniem, biorąc za punkt odniesienia przypadek PKP Cargo, gdzie Zarząd wysłał na przymusowy postój jedną trzecią załogi, skalę potrzebnej redukcji zatrudnienia w JSW należy szacować na 20-40 procent... Odważna teza.
SK: - Jeśli ktoś twierdzi, że JSW powinna zwolnić od 20 do 40 procent pracowników, bo tego wymaga "wolny rynek", to najwyraźniej nie ma pojęcia, jakie to by miało skutki dla innych branż - przede wszystkim kooperujących z JSW - i dla całego regionu. Autor tych słów jest w najlepszym wypadku teoretykiem, który myśli kategoriami tabelek korporacyjnych i nie jest sobie w stanie wyobrazić, co mogłoby się stać, gdyby takie decyzje rzeczywiście zapadły. W tym miejscu jeszcze raz chciałbym podkreślić, że na węgiel koksujący, czyli surowiec służący do produkcji stali, jest stałe zapotrzebowanie. JSW to w zasadzie jedyny producent tego rodzaju węgla w Europie, co oznacza, że na rynku europejskim najtaniej można go kupić właśnie od nas. I wbrew temu, co radzi analityk, nie powinniśmy ograniczać inwestycji, tylko wręcz przeciwnie - zwiększać je, aby wkrótce zarobić jeszcze więcej. Węgiel wydobywany przez kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej sprzedaje się w każdej ilości. Problemem pozostaje poziom wydobycia. Jeśli chcemy zarobić więcej, najpierw musimy zainwestować. Brak inwestycji to droga donikąd. Temu panu, który chciałby dokonywać cięć, coś się chyba pomyliło. To nie jest lokal gastronomiczny, tylko przedsiębiorstwo górnicze - bardzo skomplikowany organizm, którym trzeba umieć zarządzać.
SG: - A co ma o tym wszystkim myśleć pracownik JSW? Obawiać się cięć czy jakichś innych, bardziej dramatycznych scenariuszy?
SK: - Do załogi mam tylko jeden apel - nie dajcie się zwieść takim wypowiedziom. Nie dajcie się nabrać na blef, że trzeba cokolwiek ograniczać, bo to jest mówione tylko po to, abyście się zgodzili na wyrzeczenia, które w tej chwili nie mają najmniejszego sensu i które nie są potrzebne. JSW ma silną pozycję na rynku. Jeśli Zarząd będzie postępował mądrze, nasza firma bez problemu sobie poradzi. Ceny węgla koksującego od wielu miesięcy oscylują między 200 a 300 dolarów za tonę. Jeśli ktoś przy tych cenach nie potrafi wypracować zysku, to niech odejdzie, bo w tej chwili szkodzi firmie, ponad 20 tysiącom jej pracowników i ponad 30 tysiącom pracowników całej Grupy Kapitałowej JSW.
SG: - Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał: MJ