To już 41 lat... Dlaczego strajki wybuchły właśnie w Jastrzębiu?

Wrz 03, 2021

41 lat temu, na przełomie sierpnia i września 1980 roku, strajkującym robotnikom z około 700 zakładów pracy udało się zmusić komunistyczne władze do zawarcia czterech porozumień - Szczecińskiego (30 sierpnia), Gdańskiego (31 sierpnia), Jastrzębskiego (3 września) i Katowickiego (11 września). Porozumienie Jastrzębskie stanowiło istotny krok w kierunku legalizacji niezależnego od władzy związku zawodowego, jakim stała się "Solidarność". Wydarzenie to było ważne również z innego powodu - do tamtego momentu władze uznawały Górny Śląsk za swój bastion. Co sprawiło, że iskra buntu zapłonęła właśnie w górniczym Jastrzębiu?

Aby dobrze zrozumieć postawę górników, należy się cofnąć do lat 60. i 70. XX wieku. Wtedy to w rejonie Jastrzębia-Zdroju wybudowano 5 wielkich kopalń, a mała, zdrojowa osada nieomal z roku na rok stała się wielkim miastem. Przybywali tam ludzie z całej Polski, głównie w poszukiwaniu pracy. Po ciężkim dniu szukali nie tylko wypoczynku, ale też kontaktu z Bogiem. Niestety, stara parafia pod wezwaniem świętej Katarzyny nie była przygotowana na przyjęcie takiej masy wiernych. Długo trwała batalia o pozwolenie na budowę nowej świątyni. Wreszcie władze ustąpiły i w kwietniu 1974 r. taką zgodę wydały. Budowa kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła (tzw. kościoła "na górce") była ważnym czynnikiem integrującym społeczność nowego miasta. Dawała jej poczucie zakorzenienia oraz świadomość tego, że tworzą wspólnotę, która także w godzinie próby nie zawiedzie.

 

"Czterobrygadówka" a ludzka godność

Miejscowi duszpasterze z księdzem Bernardem Czerneckim, proboszczem parafii "na górce", doskonale znali sytuację swoich parafian. Zdawali sobie sprawę z dramatycznych skutków prowadzenia rabunkowej gospodarki w górnictwie. Szczególną frustrację pracowników kopalń rodził wówczas tak zwany czterobrygadowy system pracy. Polegał on na tym, że górnik miał tylko jedną wolną niedzielę w miesiącu, a we wszystkie pozostałe musiał pracować. Otrzymywał za to wolne w inne dni tygodnia. Całkowicie rozbijało to tradycyjny porządek życia górniczej społeczności, destabilizowało rodzinę, było przyczyną wielu patologii. System był także bezsensowny pod względem ekonomicznym, jednak w sytuacji, gdy węgiel był głównym źródłem dewiz dla coraz gorzej funkcjonującej gospodarki, partia broniła go jak socjalizmu.

- W dokumentach parafialnych z drugiej połowy lat 70. znalazłem zapis, że w trakcie wizytacji kolędowej w Jastrzębiu i sąsiednim Wodzisławiu spotkano setki młodych górników-inwalidów, żyjących w bardzo trudnych warunkach. Odnotowano także ogromną liczbę skarg na złe traktowanie górników przez dozór i administrację kopalń - wspomina historyk i publicysta Andrzej Grajewski.

Od 1975 r. naczelnym wołaniem z Piekar Śląskich było hasło "Niedziela Boża i nasza", które powróciło w czasie strajków. Górnicy domagali się gwarancji wolnej niedzieli.

 

Układy i powiązania

"Czterobrygadówka" nie była jedyną patologią PRL. W okresie Polski Ludowej przedsiębiorstwa musiały często dostarczać swoje produkty innym państwowym przedsiębiorstwom. Sęk w tym, że mogły wybierać - a więc faworyzować lub dyskryminować - konkretne zakłady pracy. W ten sposób gospodarka PRL była uzależniona od sieci wzajemnych układów i powiązań między kadrami kierowniczymi. W rzeczywistości produkty i pieniądze nie trafiały do najbardziej potrzebujących, lecz wykorzystywane były dla prywatnych korzyści dyrektorów, którzy - dzięki swym układom - stali się nietykalni nie tylko dla zwykłych robotników i ludzi, ale również dla działaczy partyjnych, związków zawodowych, milicji, prokuratury, sądów, a w niektórych przypadkach nawet dla Służby Bezpieczeństwa (SB).

Jastrzębie-Zdrój nie stanowiło wyjątku. Jedną z głównych przyczyn wybuchu strajków w sierpniu 1980 r. były rozmaite nadużycia zarządzających zakładami pracy. - Żyjemy przecież w okresie, gdy każdy dzień przynosi nowe bulwersujące wiadomości o nadużyciach władzy, czy wręcz przestępstwach gospodarczych i malwersacjach mienia publicznego - tak rzeczywistość przełomu sierpnia i września 1980 r. opisywała jastrzębska dziennikarka pani Eugenia Plucik. Wszystko zaczęło się od kłótni dyrektora kopalni "Manifest Lipcowy" (obecnego ruchu "Zofiówka") Władysława Dudy z załogą, w trakcie której dyrektor użył niecenzuralnych słów, próbując przekonać górników do powrotu do pracy. W rezultacie wybuchł strajk.

Władysław Duda [ojciec byłego już wiceprezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA - przyp. red. SG] był dyrektorem znakomicie charakteryzującym środowiska kierownicze w okresie PRL, czego dowód znajdujemy we wspomnieniach ks. Bernarda Czerneckiego. Słynny duchowny, u którego na probostwie mieściła się siedziba jastrzębskiej "Solidarności", w swojej książce oddaje panujące wówczas nastroje: - Górnicy sporządzają czarną listę ludzi, których należy usunąć z kopalń. Najbardziej przez nich jest nie lubiany dyrektor kopalni "Manifest Lipcowy" - pan Duda. Partyjny karierowicz. Czerwony charakter. Zły człowiek. Poniewiera ludźmi. Dla niego górnik, to nie człowiek - to nierób, kopidół, z którym nie należy się liczyć, z którym nie warto rozmawiać, warchoł.

 

Wille i drogie samochody...

- Powszechnie wiedziano, że wykorzystywał on górników do budowy 3 prywatnych willi osobistych, jeździł drogimi autami, a jego stosunek do załogi świetnie ukazał zaszły w dniu wybuchu strajku incydent. Górnicy doprowadzili do zwolnienia dyrektora. Zresztą, dziś już wiemy, że tuż przed strajkami SB wszczęła wobec Dudy i jego dwóch współpracowników rozpracowanie operacyjne o krypt. "Melamina" ws. malwersacji i przestępczej działalności. Jak się wkrótce okazało, Władysław Duda był tylko jednym z wielu w Jastrzębiu-Zdroju. Na pewnym zebraniu jeden z górników powiedział: "Jeśli jeden zarabia rocznie poniżej stu tysięcy, a drugi powyżej miliona - to nie są to już »towarzysze« tej samej sprawy - tak ówczesne zdarzenia opisywał historyk Michał Niezgoda.

Sierpniowy zryw górników pozwolił na ujawnienie wielu bulwersujących spraw i afer gospodarczych. - Skąd wzięła się tak radykalna zmiana po podpisaniu porozumień, a dokładnie po powstaniu NSZZ "Solidarność"? Ano właśnie z tego, że prawie w każdej komórce organizacyjnej kopalni powołano jakieś przedstawicielstwo "Solidarności", wybierano delegatów, tworzono komitety oddziałowe i zakładowe. Powstała niemal armia ludzi o nagle obudzonej aktywności społecznej i postawie obywatelskiej, którą realizowano począwszy od swojego miejsca pracy. To dzięki nim mieliśmy dostęp do wielu szokujących informacji i ciekawych raportów opozycji kolportowanych przez "Solidarność". "Nasze Problemy" stały się nareszcie gazetą piszącą o ich problemach, prawdziwych, a ukrywanych przez lata i lekceważonych - wspominała pani redaktor Plucik. Zaznaczała jednak, że okres odwilży zakończył się wraz z wprowadzeniem stanu wojennego i wielu nadużyć nie udało się wyjaśnić.

Wydarzenia z 1980 r., protesty jastrzębskich górników, pozwoliły jednak na chwilę przywrócić ludziom pracy godność. 3 września, w kopalni "Manifest Lipcowy", podpisane zostało porozumienie z rządem PRL. Komunistyczne władze zgodziły się na likwidację "czterobrygadowego systemu pracy" oraz na wprowadzenie wolnych sobót i uznanie pylicy za chorobę zawodową górników.

Nie ulega wątpliwości, że wszystkie cztery porozumienia (Szczecińskie, Gdańskie, Jastrzębskie i Katowickie) przyczyniły się do powstania pierwszej po II wojnie światowej niezależnej od władzy organizacji, która miała na celu przede wszystkim obronę praw pracowniczych. Wkrótce lokalne komitety strajkowe przekształciły się wkrótce w organizacje regionalne i zakładowe nowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność". 10 listopada 1980 r. "Solidarność" została zarejestrowana przez Sąd Okręgowy w Warszawie.

Tymczasem niepokorni górnicy z "Manifestu Lipcowego" udowadniali po raz kolejny, że wolność i godność to wartości, które trudno im odebrać. Ponownie zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., po wprowadzeniu stanu wojennego, a potem jeszcze raz, 15 sierpnia 1988 r. Tę drugą akcję zakończyli 3 września - jako ostatni z zakładów, które brały udział w letniej fali strajków roku 1988.