Związkowcy z JSW: Rozliczyć "grupę Piontkowej"!

Sie 03, 2021

- Brakuje słów, by określić skandaliczny sposób zarządzania Jastrzębską Spółką Węglową, który miał chyba doprowadzić do jej upadku. Dzisiaj, po kompromitacji odwołanego już Zarządu, wszyscy złapali oddech i odetchnęli z ulgą - piszą przedstawiciele Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW), Federacji Związku Zawodowego Górników JSW SA i Związku Zawodowego "Kadra" Pracowników JSW SA w tekście szczegółowo podsumowującym "dokonania" byłego kierownictwa Spółki. Następnie apelują do premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina o rozliczenie "grupy Piontkowej". Polecamy lekturę artykułu.

 

* * *

 

Po odwołaniu prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej pani Barbary Piontek i wiceprezesa Tomasza Dudy wyszły na jaw informacje o niebagatelnych zarobkach "świty", jaką sprowadziła do JSW była szefowa firmy. Rzesza pełnomocników, dyrektorów, głównych specjalistów, koordynatorów, sekretarek - oto grupa tak zwanych fachowców, o której opowiadała górnikom z kopalnianych telebimów pani prezes, powtarzając raz za razem, że dla niej górnik jest najważniejszy. I chyba coś w tym było, bo kto inny, jak nie górnik tyrający w ścianie miał utrzymywać całe to towarzystwo?

Z nieoficjalnych informacji wynika, że zarobki poszczególnych osób z tej grupy przekraczały wszelkie wyobrażenia, nie wspominając już o zdrowym rozsądku, którego od samego początku "panowania" pani Piontek brakowało.

Może warto przytoczyć parę przykładów.

Otóż "dyrektor zarządzający", którego stanowisko utworzono bez żadnego uzasadnienia, zarabiał prawdopodobnie około 45 tysięcy złotych miesięcznie. To znacznie więcej niż zarabia "prawdziwy" dyrektor, kierownik ruchu zakładu. Do tego otrzymał w prezencie zakwaterowanie w hotelu i to nie byle jakim, później zaś miał otrzymać mieszkanie i oczywiście auto służbowe z kartą na paliwo i telefon. To wszystko na koszt JSW, bo przecież "marna" wypłata we wspomnianej wysokości nie mogła wystarczyć na tankowanie z własnej kieszeni. By było ciekawiej, pani prezes zadbała o ewentualną odprawę "dyrektora zarządzającego" w wysokości 6-miesięcznego wynagrodzenia i to bez względu na to, kto rozwiązuje umowę o pracę - pracodawca czy pracownik. Trzeba podkreślić fakt, że odprawy przysługują tylko tym pracownikom JSW, którzy przechodzą na emeryturę. Wypłata pana piastującego wspomnianą funkcję to kilkukrotne wynagrodzenie górnika pracującego w kopalni! I to chyba ten właśnie "górnik" był dla pani prezes najważniejszy.

Kolejnym przykładem są pełnomocnicy pani prezes z wypłatą bliską 30 tys. zł miesięcznie, autami i telefonami służbowymi. Z pozyskanych informacji wiadomo, że ci pełnomocnicy również mają zagwarantowane 6-miesięczne odprawy. Co więcej, powołują się na gwarancje zatrudnienia, żądając od JSW odszkodowania w wysokości ponad pół miliona zł na osobę.

Można by się dalej rozpisywać - na przykład o byłym wiceprezesie z Knurowa, który nie tak dawno skasował prawie milion zł odprawy i powrócił za sprawą pani Piontek na stanowisko dyrektora produkcji za "symboliczne" ok. 30 tys. zł miesięcznie oraz służbowe auto.

Parę słów należałoby poświęcić szefowej biura pani prezes z nadania politycznego (jej zarobek miesięczny - prawie 20 tys. zł), o sekretarkach, specjalistach i innych "fachowców" z tzw. grupy Piontkowej. Większość tych osób po miesiącu czy dwóch otrzymała aneksy do zawartych umów o pracę, a wraz z aneksami wzrost wynagrodzenia oraz przywileje, których nie posiada żaden pracownik JSW.

Nieoficjalnie "grupa Piontkowej" kosztowała JSW blisko 700 tys. zł miesięcznie, co rocznie dawałoby kwotę 8,5 mln zł. Biorąc pod uwagę średni zarobek górnika podawany przez Główny Urząd Statystyczny, byłoby to ok. 950 górniczych wypłat. Tutaj po raz kolejny powinniśmy sobie przypomnieć motto pani prezes, która twierdziła, że górnik jest najważniejszy. Powtarzała to ze swoją ekipą na każdym kroku. Zapewne też w to wierzyła, bo miała świadomość, że ten górnik utrzymuje ją i całą jej "świtę".

Najbardziej bulwersującym jest fakt, że metody stosowane przez wspomnianych "fachowców" skończyły się dla wielu pracowników szeregowych wizytą w gabinecie psychiatrycznym. Na porządku dziennym było poniżanie, zastraszanie, zmuszanie do pracy w nadgodzinach, ingerowanie w życie prywatne i poszukiwanie "haków" na niepokornych. Szczególnie "zasłużył się" tutaj Tomasz Duda, zastępca pani prezes, z którą rywalizował w obszarze zastraszania pracowników JSW. Anonimowi rozmówcy potwierdzają, że ulubionym sloganem tego towarzystwa było: "jak komuś powiesz, co tu się dzieje, stracisz robotę".

Nie wspominamy już nawet dwóch "osiłków" o pseudonimach "Flip" i "Flap", którzy jeździli po kopalniach i prowadzili kontrole bez żadnych upoważnień, "strasząc" przy tym swoją wątłą posturą. Hitem tych kontroli było zaaresztowanie (dosłownie!) na parę miesięcy kombajnu w ruchu "Borynia" - sprzęt czekał na działania kontrolerów, którzy nigdy na dole nie byli. Kto za to zapłaci?

Wszystko, co działo się w JSW od marca tego roku, jest dziełem pani Piontek, którą aktywnie wspierał Tomasz Duda, dziś już - na szczęście! - były wiceprezes. Wszystko odbywało się przy milczącej zgodzie przewodniczącej Rady Nadzorczej JSW pani Haliny Buk, która już kiedyś wsławiła się zeznaniami przeciwko naszej firmie. Strach pomyśleć, czy o tym wszystkim wiedział premier polskiego rządu oraz odpowiadający za spółki Skarbu Państwa minister aktywów państwowych Jacek Sasin. A przecież Rada Nadzorcza, co wynika z samej jej nazwy, ma obowiązek nadzorować Zarząd, aby działania tegoż Zarządu były zgodne z interesem Spółki. Co w tym przypadku robiła Rada Nadzorcza? Drzemała...

Brakuje słów, by określić skandaliczny sposób zarządzania Jastrzębską Spółką Węglową, który miał chyba doprowadzić do jej upadku. Dzisiaj, po kompromitacji odwołanego już Zarządu, wszyscy złapali oddech i odetchnęli z ulgą. Trzeba tylko pamiętać, by ku przestrodze i na przyszłość "ekipa Piontkowej" została rozliczona!

Teraz już wiemy, dlaczego górnicy byli im tak bardzo potrzebni. Okazało się, że to "grupie Piątkowej" najbardziej zależało na gwarancjach zatrudnienia. Dzisiaj mieliby dostać kilka milionów złotych. Czy JSW wypłaci im te pieniądze? Czy może warto ich wszystkich wysłać na dół do roboty? Czy tacy ludzie powinni gdziekolwiek znaleźć zatrudnienie?

Warto zadać pytanie wszystkim panom przewodniczącym związków zawodowych, którzy tak ochoczo popierali "grupę Piontkowej": czy potraficie spojrzeć w oczy górnikom? Czy macie odwagę powiedzieć, że popieraliście ten skok na kasę? A może mieliście coś obiecane?

Apelujemy do premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina o to, by dopilnowali rozliczenia "grupy Piontkowej" i nie dopuścili do kolejnych nominacji partyjnych. Ten eksperyment się po prostu nie powiódł. Do naszej firmy przyszli ludzie, dla których dobro JSW nie było żadną wartością. Apelujemy, bo nie chcemy, by w przyszłości znów trafił nam się Zarząd, który w 3 miesiące doprowadził JSW niemal do upadku.

 

Reprezentatywne organizacje związkowe JSW SA