Kozłowski o sytuacji w JSW: Nieustanna "karuzela stanowisk"

Sty 29, 2021

Reprezentatywne organizacje związkowe zrzeszające pracowników Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW) skierowały list otwarty do wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, krytykując dotychczasową politykę nieustannych rotacji personalnych w JSW, co - ich zdaniem - uniemożliwia sprawne zarządzanie Spółką. O zawartości listu i reakcjach na jego publikację rozmawiamy z przewodniczącym Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej (ZOK) NSZZ "Solidarność" JSW SA Sławomirem Kozłowskim.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Skąd pomysł, by o problemach JSW informować przedstawicieli władzy za pomocą listu otwartego? Do tej pory ta komunikacja odbywała się w sposób tradycyjny. Były pisma, były rozmowy, dzięki którym napięć na ogół udawało się uniknąć...

Sławomir Kozłowski, przewodniczący ZOK NSZZ "Solidarność" JSW SA: - Byliśmy zmuszeni do przekazania naszej opinii w formule listu otwartego, bo mieliśmy obawy, że treść pisma przekazanego tradycyjnym trybem mogłaby nie dotrzeć do adresata. A piszemy tam o sprawach niezwykle istotnych z punktu widzenia Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zdajemy sobie sprawę, że niektóre ze stwierdzeń mogą się nie podobać kilku politykom i że chcieliby oni przekonać nas do swoich racji. Mają do tego prawo. My natomiast doskonale pamiętamy rok 2015 i to, gdzie wtedy - również wskutek nieudolnego zarządzania - znalazła się JSW. Za błędy zarządzających zapłaciła wtedy wyłącznie załoga. Pracownicy ocalili tę firmę i swoje miejsca pracy, godząc się na czasowe obniżenie wynagrodzeń. Przypominam, gdyby ktoś nie pamiętał, że JSW była wtedy o krok od ogłoszenia upadłości. Nie chcemy dopuścić do powtórki tamtej sytuacji i dlatego zależy nam, by notowana od 10 lat na giełdzie Jastrzębska Spółka Węglowa - przynosząca w dobie koniunktury olbrzymie zyski Skarbowi Państwa, zatrudniająca dziś ponad 22 tysiące osób - nadal mogła się rozwijać, by była pewnym miejscem pracy, gdzie pracownik jest godziwie wynagradzany i szanowany. Taki scenariusz jest możliwy, o ile firmą będą kierować osoby odpowiedzialne. Niestety, do tej pory bywało z tym różnie.

SG: - Wyjątkowy jest też adresat listu. Dlaczego zwróciliście się do wicepremiera i prezesa partii rządzącej Jarosława Kaczyńskiego, a nie któregoś z ministrów? Czy naprawdę w JSW jest tak źle, by trzeba było angażować lidera większości parlamentarnej?

SK: - Przede wszystkim pan prezes Kaczyński politycznie odpowiada za działania obecnego rządu, jest liderem ugrupowania, które zdobyło władzę w Polsce. Chcemy, by dowiedział się, że mamy poważne zastrzeżenia co do nadzoru właścicielskiego nad Jastrzębską Spółką Węglową i to nie od dziś. Potrzebna jest nam stabilizacja kadrowa, potrzebna jest nam fachowość w zarządzaniu, a także rozsądek i spokój. Wtedy będziemy mogli spokojnie patrzeć w przyszłość. Spójrzmy, jak to wyglądało w ostatnich latach - ilu prezesów, wiceprezesów i innych osób z kierownictwa się u nas zmieniło. To była nieustanna "karuzela stanowisk". Ludzi pełniących kluczowe funkcje wymieniano co trzy miesiące, co pięć miesięcy... Tak nie da się funkcjonować w żadnej dużej firmie, a tym bardziej w przedsiębiorstwie górniczym. Przy takiej rotacji nie ma szans na realizację pomysłów wieloletnich, bo co chwilę ktoś inny steruje Spółką, więc co chwilę zmieniają się priorytety. Firma, gdzie brakuje myślenia o przyszłości, musi upaść. I temu właśnie chcemy zapobiec.

SG: - Na list już zareagowali Rafał Pasieka i Robert Małłek, byli członkowie Zarządu JSW. Ich zdaniem, znalazły się tam liczne oszczerstwa i kłamstwa. Obydwaj wezwali reprezentatywne organizacje związkowe JSW SA do zaprzestania naruszania ich dóbr osobistych. Określiliście ich mianem "pseudo menedżerów". Warto było używać tak ostrych słów?

SK: - Ci panowie powinni się zastanowić, co piszą. Nawiasem mówiąc, też nas tam ponazywali w sposób mało kulturalny. Mogą nas zresztą nazywać, jak chcą, jeśli nie potrafią inaczej. Pod opublikowanymi przez nich wypowiedziami nastąpił wysyp antyzwiązkowych komentarzy ze strony rozmaitych trolli internetowych. Tylko dlaczego właśnie do Jastrzębskiej Spółki Węglowej - gdzie funkcjonują mocne struktury związkowe - wszyscy chcą przechodzić z prywatnych firm okołogórniczych? Są to zwłaszcza ludzie z podmiotów wykonujących usługi na rzecz JSW, którzy na co dzień widzą, jakie możliwości mają pracownicy JSW i co im przysługuje, bo wywalczyły to niegdyś związki zawodowe. Wracając do obydwu panów... Jak szybko przyjechali do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, aby objąć swoje funkcje, tak szybko z niej wyjechali. Do tego nie ponieśli żadnej odpowiedzialności za podjęte decyzje. Pan, który dziś przechwala się swoimi sukcesami, niech sobie przypomni, jak kopalnie JSW wstrzymywały wydobycie, bo były "zasypane" węglem. Choć za to odpowiadał, nie umiał tego węgla sprzedać, przez co cykl produkcyjny musiał zostać ograniczony. Nie fedrowaliśmy wtedy nawet na wszystkie zmiany. W niektórych kopalniach wydobycie było ograniczone do jednej zmiany. Niech ten pan spojrzy, ile musieliśmy wynająć placów poza kopalniami, aby móc tam składować węgiel, bo przykopalniane zwały były pełne. Niech się zastanowi, ile węgla umiał sprzedać, a dopiero potem pisze o swoich sukcesach. Jeśli naprawdę jest tak dobrym handlowcem, jak sam twierdzi, wkrótce trafi do którejś z wielkich korporacji, czego mu życzymy. Póki co, mogę powiedzieć tyle, że dysponujemy dokumentacją świadczącą o osiągnięciach owego pana z czasów, kiedy sprawował swoją funkcję w JSW. Jeśli zaistnieje potrzeba, za miesiąc do tematu wrócimy i powiemy, jakie były wtedy wyniki sprzedaży, jakie były zapasy węgla i co się wtedy działo.

SG: - Reagują inni, nie ma jednak - przynajmniej na razie - żadnej reakcji ze strony samego wicepremiera Kaczyńskiego. Jakie będą kolejne kroki reprezentatywnych organizacji związkowych JSW?

SK: - W dalszym ciągu będziemy zabiegać, aby zarządzający Jastrzębską Spółką Węglową byli kompetentni, ale też o to, by skończyć z fatalną i szkodliwą praktyką nieustannego nominowania i odwoływania osób sprawujących kierownicze funkcje w JSW. Potrzebny jest nam rozsądek i stabilizacja. Osobną kwestią jest postawa polityków, zwłaszcza parlamentarzystów. Oni nam cały czas dają do zrozumienia, że lepiej wiedzą, co się dzieje w naszej firmie. Skoro tak, niech przestaną tutaj wysyłać swoich przedstawicieli i sami wejdą do Zarządu JSW. Bo decydować o czymś bez żadnej odpowiedzialności jest bardzo łatwo. My, związkowcy, na co dzień mamy styczność z pracownikami i jesteśmy przez nich oceniani. Tymczasem byli członkowie Zarządu JSW - wszyscy, nie tylko wcześniej wspomniani! - nigdy i przed nikim za żadne szkodliwe działania wobec firmy nie odpowiedzieli. To kolejna rzecz nie do pomyślenia. Dzisiaj niektórzy z nich chwalą się swoimi osiągnięciami. Gdyby byli tacy wspaniali, nadal by tutaj byli - sęk w tym, że dawno ich u nas nie ma. Nie słyszałem też, by byli rozchwytywani na rynku przez inne firmy. Na koniec odniosę się jeszcze do sprawy konkursu na prezesa JSW. Odnoszę wrażenie, że w spółkach z udziałem Skarbu Państwa konkursy stały się swego rodzaju zasłoną dla polityków. Wygląda to tak, że wiadomo, kto wygra, ale w razie czego, gdyby przyszły prezes był po prostu słaby, żaden z politycznych patronów nie ponosi z tego tytułu odpowiedzialności. Być może prosta nominacja przez odpowiedniego ministra byłaby rozwiązaniem lepszym? Wiem, że to niemożliwe przy obecnych uwarunkowaniach prawnych, ale mielibyśmy przynajmniej jasność, kto za co odpowiada. Bo na razie mamy do czynienia z ciągłym udawaniem, na czym tracą fatalnie zarządzane firmy - a więc i Skarb Państwa - oraz zatrudnieni tam ludzie.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ