Po audycie w JSW Innowacje. Srokowski: Fałszywe oskarżenia

Sty 10, 2021

O projektach opracowywanych i wdrażanych przy udziale JSW Innowacje - spółki-córki Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW) - pisaliśmy wielokrotnie. Tym większym zaskoczeniem były informacje medialne na temat treści skrajnie krytycznego dla firmy raportu kancelarii prawnej Dentons podsumowującego audyt firmy. Jednocześnie pojawiły się pytania, czy sposób, w jaki przeprowadzono audyt, był właściwy i czy przedstawione wnioski mają odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy też raczej są twierdzeniami dopasowanymi do z góry założonej tezy. Jak sprawę komentuje odwołany prezes JSW Innowacje SA Jacek Srokowski? Polecamy lekturę wywiadu.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - We wtorek, 5 stycznia, Puls Biznesu zamieścił na swoich łamach publikację, która niemalże podważa sens istnienia kierowanej do niedawna przez Pana spółki. Zgadza się Pan z tezami postawionymi w artykule: zmarnowane pieniądze, wyciąganie kasy z firmy, kolesiostwo?

Jacek Srokowski, były prezes JSW Innowacje SA: - Naturalnie, że się nie zgadzam. Uważam, że publikacja ta, bazując na nierzetelnym, bardzo nieprofesjonalnie przygotowanym raporcie kancelarii Dentons, przedstawiła spółkę JSW Innowacje w sposób skrajnie tendencyjny. Trudno mi dotąd uwierzyć, iż kancelaria prawna o takiej renomie mogła wypuścić taki dokument. Audyt kancelarii Dentons to był dziwny audyt - kancelaria nie przeprowadziła żadnych rozmów z pracownikami JSW Innowacje, a sam raport powstał na podstawie między innymi wstępnych rozmów z przedstawicielami Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA. Warto zaznaczyć, że anonimowymi. Połamano wszelkie standardy prowadzenia audytu, ale też kilka zapisów umowy zawartej pomiędzy JSW Innowacje i Dentons. Moim zdaniem, na tym przypadku można wychowywać pokolenia przyszłych prawników i audytorów. Co więcej, autor publikacji oparł się na pierwotnej wersji raportu z audytu, który w trakcie prac był poddany modyfikacjom. Wykorzystał zatem materiał wadliwy w swojej treści.

SG: - Czyli nie zgadza się Pan z główną tezą publikacji, iż spółka JSW Innowacje "przepaliła" 80 milionów złotych, nie wypracowując żadnego wartościowego projektu innowacyjnego?

JS: - Takie oskarżenie nie ma żadnego pokrycia w faktach, bowiem choćby na flagowy jej projekt, czyli wdrożenie samodzielnej obudowy kotwowej, wydano blisko połowę tej kwoty. Wyrobisko zostało zrealizowane. Stanowi namacalny dowód, że prowadzenie wyrobisk z użyciem takiej obudowy jest w naszych warunkach możliwe do realizacji, a co więcej - że jest to metoda bezpieczna. Urządzenie Bolter Miner w dalszym ciągu jest eksploatowane na "Budryku". Potrzeba lepszego dowodu na obalenie tej kłamliwej tezy.

SG: - Jednak nie wszyscy podzielają Pański optymizm w sprawie Boltera...

JS: - Oczywiście. Są oponenci, którzy twierdzą, że Bolter miał jechać 20 metrów na dobę i tak się nie stało, a część wyrobiska nie została wykonana. Jednak w warunkach geologicznych rejonu, gdzie to wyrobisko było prowadzone, nie było szans na bicie rekordów z uwagi na specyfikę pokładu, który w wielu miejscach najzwyczajniej "uciekał", co utrudniało znacząco efektywne kotwienie stropu. Z drugiej strony te mankamenty uwidoczniły rzeczywiste problemy, jakie wiążą się z prowadzeniem tego rodzaju wyrobiska. To była doskonała lekcja dla wszystkich uczestników projektu, a przecież o to chodziło w projekcie badawczym - o naukę oraz identyfikację potencjalnych problemów na przyszłość. Można się oczywiście spierać o sposób realizacji projektu, ale nikt przecież nie może zaprzeczyć temu, że ta praca została wykonana zarówno przez nas, jak i przez naszych partnerów z Przedsiębiorstwa Budowy Szybów oraz kopalni "Budryk". A tak na marginesie, dzięki wyrobisku badawczemu kopalnia mogła inaczej zaprojektować eksploatację pokładu 402, zyskując - lub, jak kto woli, nie tracąc - 1,5 mln ton węgla koksującego typu 34, co przy obecnych cenach stanowi ponad pół miliarda zł dodatkowego przychodu. To taka wartość dodana projektu - nieoczekiwany, ale uzyskany efekt.

SG: - Czytając publikacje odnoszące się do audytu można odnieść wrażenie, że JSW Innowacje SA była "państwem w państwie" i że nie liczyła się z interesami JSW SA, która łożyła pieniądze na utrzymanie firmy.

JS: - Znów muszę się powtórzyć. To absurdalne zarzuty. Jeśli wszystko było tak złe, to dlaczego JSW zatwierdzała kolejne kwartalne sprawozdania JSW Innowacje? Otrzymywała wszystkie niezbędne, określone w umowie, informacje. Aby udowodnić postawioną przez siebie tezę, kancelaria Dentons przytoczyła umowę z Thyssen Industrial Solutions, która dotyczyła audytu technologicznego naszych koksowni. Nie wiadomo, dlaczego jako jedno z zasadniczych naruszeń traktuje się zawarcie tej umowy, skoro wiadomo, że została ona rozwiązana i JSW Innowacje SA nie wydatkowała tutaj żadnych środków. Osoby obecne w JSW SA pamiętają, iż inicjatywa zawarcia tej umowy pochodziła w istocie ze strony JSW jako właściciela, nie była objęta sprzeciwem JSW, a cała sprawa została wstrzymana przez ówczesne Ministerstwo Energii jako wyraz strategicznie błędnego podejścia do tematu z poziomu Grupy Kapitałowej JSW, a nie JSW Innowacje (na marginesie uważam, że całkiem inne przesłanki o tym zdecydowały, ale to historia na osobną, całkiem ciekawą opowieść o spółce JSW Koks). Trzeba to raz jeszcze powiedzieć, że JSW Innowacje SA nie była inicjatorem zawarcia wspomnianej umowy. Gdyby panowie prawnicy z Dentons choć raz pofatygowali się do JSW Innowacje, może nie pisaliby w raporcie wielu głupot świadczących co najwyżej o ich całkowitej ignorancji. Do dziś mnie to nurtuje, jak raptem w kilka tygodni można w tak autorytatywny sposób wypowiedzieć się o materii dosyć skomplikowanej i w tak ekspresowym tempie ocenić trzyletnią działalność podmiotu o tak specyficznym profilu, jak JSW Innowacje...

SG: - Stawiany jest Państwu także zarzut braku efektów wdrożeniowych.

JS: - A przywołany wcześniej projekt samodzielnej obudowy kotwowej? Skomercjalizowaliśmy pierwszy w Europie system UTM do kontroli autonomicznych lotów bezzałogowców (w ramach dywersyfikacji działalności głównej). Przygotowaliśmy podstawy dla produkcji wodoru z gazu koksowniczego. Ten projekt to świetne studium przypadku ukazujące, jak długa i kosztowna jest dziś realizacja projektów "B+R". Mamy tutaj projekt, który jest realizowany już ponad dwa lata. Kosztował on dobrych kilkaset tysięcy zł (licząc tylko koszty bezpośrednie), bo składały się na niego m.in. wyjazdy referencyjne do Japonii czy Chin, które miały na celu rozpoznanie możliwości transferu technologii, a ponadto dziesiątki analiz technicznych i ekonomicznych, rozmaite aspekty współpracy z wszystkimi uznanymi w tej materii jednostkami naukowymi w Polsce, a także gruntowne rozpoznanie rynku co możliwości pozyskania technologii czy partnerów technologicznych. W końcu kilka miesięcy trwało przygotowanie wniosku na dotację w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Niestety, jak dotąd - z niewiadomych powodów - nie został on uwzględniony. (Na marginesie, obecnie już realizujemy 5 dużych projektów dofinansowanych z NCBiR, gdzie wymagany był także własny wkład finansowy - to w nawiązaniu do tych "przepalonych" 80 mln zł, którymi epatują media.)

SG: - Co to oznacza? Czy może to, że wodoru z gazu koksowniczego jednak nie będzie?

JS: - Będzie, jeśli JSW SA sfinansuje budowę demonstratora, bo odpowiednia rekomendacja dla właściciela biznesowego, jakim jest JSW SA, leży u prezesa Hereźniaka od marca ubiegłego roku. Pan prezes co rusz chwali się, że będzie produkował wodór, ale decyzji w tej kwestii wraz z Zarządem JSW podjąć nie chce. Ten przykład pokazuje, że realizacja projektów "B+R" to długotrwały proces i liczenie, że efekty nastąpią z dnia na dzień, jest dowodem kompletnej ignorancji. Można postawić pytanie, czy bez tego długiego i kosztownego procesu poszukiwawczego Grupie JSW udałoby się wdrożyć projekt wodorowy w najbardziej efektywny sposób? Odpowiedź jednak chyba nasuwa się sama. Proszę zauważyć, że nam w trakcie trzyletniej działalności wiele miesięcy "przeleciało" na budowaniu odpowiedniej organizacji, struktury, poszukiwaniu kadr merytorycznych czy poszukiwaniu najlepszych tematów projektowych.

SG: - Poszukiwaniu tematów projektowych miał służyć portal NowyLevel.pl, który jest wspólną realizacją JSW Innowacje SA i SG Sp. z o.o., wydawcy Solidarności Górniczej. Tymczasem wokół tej inicjatywy też narosło sporo kontrowersji.

JS: - Dobrze, że to pytanie padło, bo wokół tego akurat projektu narosło wiele mitów i oskarżeń. Jak czytam te komentarze, typu "eSy robią interesy", to mnie szlag trafia, bo szafuje się osobami i kwotami przy braku elementarnej wiedzy o istocie problemu. Ja nigdy nie wyrzekałem się swoich związków z "Solidarnością" i tego, że przez lata pracowałem w Sekretariacie Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność", gdzie pełniłem również rolę prezesa spółki SG. SG jest spółką powołaną po to, by wspierać Sekretariat oraz Krajową Sekcję Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność" w realizacji wszelkich zadań wydawniczych i promocyjnych. Zbudowaliśmy - wraz z Krzysztofem Leśniowskim - zespół ludzi odpowiedzialnych za te zadania. Po kilku latach spotkaliśmy się, ale już na innym gruncie. Paradoks polega na tym, że spółka JSW Innowacje nawiązała współpracę z SG jeszcze przed moim przyjściem do Zarządu JSW Innowacje. Uważam jednak, że nawiązanie tej współpracy było korzystne dla spółki. Stała współpraca z wydawcą Solidarności Górniczej zapewniła nam stałą możliwość komunikacji ze środowiskiem górniczym. Ta współpraca ewoluowała, czego zwieńczeniem była realizacja dużego projektu internetowego (początkowo pod domeną Innowator 4.0). Już na wstępnym etapie działalności spółki JSW Innowacje zdawaliśmy sobie sprawę, jak istotne są narzędzia komunikacji z otoczeniem, zwłaszcza efektywne dotarcie do osób kreatywnych, niekoniecznie związanych tylko z górnictwem czy koksownictwem. Zespół osób związanych z SG zaproponował nam koncepcję autorską platformy internetowej, która wychodziła naprzeciw naszym potrzebom. Jej idea opierała się na zainicjowaniu i stymulowaniu procesu tworzenia się społeczności internetowej skupionej wokół tematyki związanej z górnictwem oraz koksownictwem, tak aby efektem wymiany pomysłów i wiedzy pomiędzy użytkownikami było generowanie, opracowywanie i - w efekcie - składanie przez nich projektów innowacyjnych rozwiązań, na które byłoby zapotrzebowanie ze strony Grupy JSW. NowyLevel.pl to w istocie połączenie portalu społecznościowego, akceleratora pomysłów i portalu wiedzy. Analizując rynek Internetu, nie spotkaliśmy nigdzie podobnych rozwiązań.

SG: - Tylko to nie jest dziś najważniejsze i nie to wszystkich nurtuje, tylko sprawa kosztów i sposobu realizacji. Na tym ogniskuje się cała krytyka projektu.

JS: - I pewnie jeszcze to, kto się na tym "obłowił"?... Sam osobiście nie uczestniczyłem w negocjacjach, żeby nikt nie mówił później, że próbowałem coś "upchnąć" po koleżeńsku. Ostatecznie oferta wykonania stanęła na stawce 105 zł netto za godzinę pracy. Według naszych analiz projekty IT są rozliczane o stawki godzinowe i zakres pracy, czyli ilość godzin. Średnia stawka na ów czas wahała się wokół 150 zł za godzinę. Opracowany przez spółkę SG harmonogram realizacji portalu Innowator 4.0 przedstawiono Zarządowi JSW Innowacje w sierpniu 2018 roku. Zakładał on realizację projektu w 4 częściach podzielonych na 11 miesięcznych etapów. Pracę tworzył zespół 8-osobowy (menadżer projektu, 4 programistów, 2 grafików i osoba od przygotowania tekstów, tak zwany copywriter). Wykonanie platformy kosztowało spółkę JSW Innowacje około 395 tys. zł. Dzięki konsultacjom zakresu prac ze specjalistami IT mieliśmy pewność, że harmonogram tego projektu nie był "naciągany". Odpowiedni koordynator ze strony JSW Innowacje odpowiadał za to, by rozliczać wykonawcę z każdej jednej godziny wykonanej pracy. Ja oczywiście już słyszałem opinie, że takie rzeczy da się zrobić taniej. Zakładam, że ten projekt będzie poddany ocenie odpowiednich instytucji przez biegłych fachowców, którzy ocenią rzetelność wykonanych prac i ich zakres. Łatwo ferować wyroki bez solidnego "wgryzienia się" w temat. NowyLevel.pl nie był budowany wyłącznie w oparciu o gotowe skrypty czy szablony (choć w niektórych elementach - takich, jak np. system zarządzania treścią strony - nie było potrzeby "odkrywania Ameryki" i skorzystaliśmy z rozwiązań gotowych); przeciwnie - w przeważającej części portal stanowi wynik pracy autorskiej, podczas której powstawały chociażby własne, unikatowe algorytmy. Spięcie w jedną całość wielu funkcjonalności tej platformy nie było procesem łatwym. Sam fakt, że w formularzach zgłoszeniowych udało się "zaszyć" mechanizm ochrony praw autorskich, chroniący zgłoszeniodawcę pomysłu na każdym etapie, jest sporym osiągnięciem, zwłaszcza w korespondencji z obowiązującymi przepisami RODO. Ale tu została wykonana nie tylko ogromna praca informatyczna. Dużo czasu poświęcono też na współpracę z partnerami, czyli wszystkimi liczącymi się instytutami naukowymi i uczelniami wyższymi, w obszarze naszej działalności. Ogromnie ubolewam nad tym, że taki negatywny przekaz może źle wpłynąć na relacje spółki z jej partnerami. To już nie jest mój problem, ale szkoda mi włożonej pracy dużego zespołu ludzi. A wracając jeszcze na moment do zasłyszanych komentarzy o tych wielkich interesach, to według mojej wiedzy marża spółki (czyli zysk) SG na tym projekcie wyniosła ok. 15 procent, co - przekładając na ilość miesięcy - nie jest oszałamiającą kwotą, bo wychodzi mniej więcej ok. 5 tys. zł za miesiąc. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę.

SG: - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

JS: - Czyli, jak pamiętam z dawnych czasów, kiedy zarządzałem SG, to znacznie więcej spółka zarabiała na reklamach w miesięczniku. Tu oczywiście jest szersze pytanie o to, czy związki zawodowe powinny prowadzić działalność gospodarczą, czy nie. Ja osobiście uważam, że jeśli to nie stoi w jawnej sprzeczności z działalnością związkową, to dlaczego nie.

SG: - Jak rozumiem, nie zgadza się Pan z formułowanym zarzutem o niegospodarność?

JS: - W mojej ocenie do niegospodarności dochodzi w dwóch podstawowych przypadkach - albo wtedy, gdy zakres prac jest niezrealizowany, czyli praca jest - nazwijmy to - fikcyjna, albo wtedy, gdy wysokość świadczenia odbiega od stawek rynkowych. W przypadku współpracy pomiędzy JSW Innowacje a spółką SG tego rodzaju uchybień nie było, co potwierdzają niezależne opinie prawne i eksperckie. Niestety, odnoszę wrażenie, że komuś, kto prowadził liczne kontrole i audyty w JSW Innowacje, zależało na tym, by znaleźć tzw. haki na Srokowskiego. Zresztą, jak czytałem materiał w Pulsie Biznesu, to miałem nieodparte wrażenie, że ktoś próbował dokonać manipulacji - wywołać wrażenie, że te sławetne 80 mln zł to gdzieś tak nie do końca wiadomo, gdzie trafiło i "wyparowało". Na końcu tego swoistego polowania została jedynie moja znajomość z Krzysztofem Leśniowskim i z panią Dominiką Barą, która współpracowała z nami przy tworzeniu portalu i kilku mniejszych projektach, stąd też takie eksponowanie tematu. A pamiętam, że na początku miałem jako "capo di tutti capi" wyciągnąć z JSW Innowacje grube miliony. Aha, zostały jeszcze wyjazdy zagraniczne jako element niegospodarności.

SG: - Las Vegas, dawna Birma czy Majorka to dosyć dziwne kierunki wyjazdów - może turystycznych?

JS: - Dobre. Do Las Vegas, jak pamiętam, pojechało dwóch pracowników pionu górniczego, bo organizowane są tam największe w świecie targi górnicze (i nie tylko górnicze), gdzie prezentowane są nowości technologiczne dla branży wydobywczej. Nie byli tam sami, ale z kilkoma pracownikami kopalń JSW. Majorka to był wyjazd jednego z naszych pracowników na konferencję organizowaną przez firmę Deswik - czołowego dostawcę rozwiązań dla modelowania złoża 3D, które jest wdrażane w kopalniach JSW. W konferencji uczestniczył z kilkoma innymi pracownikami JSW - na prośbę JSW, co w audycie Dentons wskazywane jest jako nieprawidłowość po stronie JSW Innowacje. Co do Birmy, to pamiętam, że tam na koszt agencji ONZ-owskiej pojechała moja koleżanka z Zarządu. Wyjazd dotyczył projektów dronowych. I takie to turystyczne destynacje były przez nas zaliczane. Szczerze, to listę wyjazdów zagranicznych moglibyśmy zrobić znacznie większą, bo wielu z naszych pracowników uczestniczyło w wielu innych wyjazdach zagranicznych. Zawsze one miały charakter merytoryczny i przyczyniały się do rozwoju zawodowego naszych pracowników i JSW Innowacje SA. Osobiście uważam, że tego rodzaju - nazwijmy to - bonusy, choć brzmi to nie do końca prawdziwie, wiążą w jakiś emocjonalny sposób pracownika z firmą, są elementem motywacyjnym, jak studia podyplomowe czy rozmaite kursy zawodowe. Te narzędzia, jako Zarząd, też wykorzystywaliśmy celem motywowania pracowników, choć oczywiście w jakichś rozsądnych granicach. Ale umówmy się, że to nie jest nic odkrywczego. Tak dzisiaj działają firmy na świecie.

SG: - W materiale prasowym pojawia się także wątek współpracy zagranicznej JSW Innowacje kryjący się pod akronimem EPCM.

JS: - EPCM to - tłumacząc na język polski - skrócona definicja pojęcia "zaprojektuj, buduj, dostarcz i zarządzaj". Podczas naszych kontaktów z zagranicznymi partnerami wielokrotnie pytano nas o możliwość współpracy w obszarach górniczych. W Republice Południowej Afryki czy w Indiach jest ogromne zapotrzebowanie na wsparcie technologiczne przy prowadzeniu systemów ścianowych. To, co dla nas jest chlebem powszednim, tam jest pewną nowością. Z różnych względów niestosowane dotąd rozwiązania wchodzą do tamtejszych kopalń. Problem w tym, że brakuje tam kompetencji ludzkich, stąd też nasze ogromne zainteresowanie tym obszarem jako sposobem na komercyjną działalność, która pozwoliłaby JSW Innowacje w jakimś sensie uniezależnić się od finansowania z JSW SA. W tym celu zbudowaliśmy odpowiednią strukturę, by realizować komercyjny transfer naszego "know-how" górniczego poprzez zatrudnienie choćby dwóch pracowników, którzy pracowali już w Indiach - na podobnej zasadzie, jak wtedy, kiedy korzystaliśmy ze wsparcia jednej z brytyjskich firm przy wdrożeniu Bolter Minera w "Budryku". Nawiązaliśmy kontakty z kilkoma poważnymi firmami z RPA i Indii. Na przełomie 2019 i 2020 roku byliśmy blisko sfinalizowania współpracy z indyjskim partnerem przy prowadzeniu eksploatacji ścianowej.

SG: - Zakładam, że był to projekt, w który zaangażowany był Krzysztof Leśniowski.

JS: - Zgadza się. Zadaniem Krzysztofa, którego bardzo cenię nie tylko jako związkowca, ale i jako człowieka, było przeprowadzenie procesu rekrutacyjnego wśród pracowników, głównie byłych, kopalni "Knurów". Chodziło o to, żeby zebrać nie tylko pracowników posiadających określone kompetencje zawodowe, ale także ludzi o właściwych predyspozycjach osobowościowych, by do egzotycznego kraju nie wysłać ludzi - nazwijmy to - nieodpowiedzialnych, którzy mogliby nam narobić więcej kłopotów niż dać pożytku. Uznaliśmy, że związkowiec, który zna wielu ludzi w środowisku górniczym, to lepsza opcja niż angaż firmy HR. Krzysztof sukcesywnie pozyskiwał takie osoby. Niestety, wybuch pandemii, jak i pewne turbulencje w JSW Innowacje, zmusiły nas do rozwiązania współpracy i odłożenia tematu w czasie.

SG: - Mówiąc "turbulencje", ma Pan na myśli tzw. aferę o molestowanie pracownic przez byłego prezesa?

JS: - Tak. Temat jest w środowisku chyba na tyle znany, że pozwoli Pan, że nie będę wchodził w te meandry, bo to dość grząski grunt, o którym nie chcę opowiadać.

SG: - Mówi się, że to Pan miał stać za spiskiem wobec prezesa Mrozka.

JS: - Może i się tak mówi, ale żadnego spisku nie było. Sprawę prowadzi prokuratura i nie chciałbym tego tematu komentować. Zostawmy to prokuratorom, niech rozstrzygną, czy zjawiska takie, jak molestowanie i mobbing, miały miejsce w JSW Innowacje, czy też nie.

SG: - Ale Pan w stosunku do bliskich współpracowników prezesa Mrozka podjął określone działania.

JS: - Podjąłem, mając określoną wiedzę z raportu komisji wewnętrznej.

SG: - Uważa Pan, że to, co Pana spotkało - odwołanie ze stanowiska - to konsekwencja tamtych zdarzeń i podjętych przez Pana decyzji?

JS: - Nie chcę się rozwodzić na ten temat, bo to nadal moja świeża, niezabliźniona rana. Ta cała nagonka medialna, różne anonimy na mój temat, gdzie opisuje się niestworzone historie... Ufam, że całe to szambo kiedyś wyschnie i będzie można wreszcie normalnie funkcjonować. Najbardziej, co mnie martwi, to fakt, że ta kampania nienawiści jest prowadzona nie tylko przeciw mojej osobie, ale i ludziom, których szanuję, jak chociażby wspomniany Krzysztof. Myślę ponadto, że większość pracowników JSW Innowacje czuje się lekko sponiewierana czytając, że ich praca była jakąś fikcją. Boję się także o los skrzywdzonych kobiet w JSW Innowacje, bo słyszę, że ich funkcjonowanie w strukturach firmy nie należy do łatwych i przyjemnych. Wierzę w mądrość ludzi, którzy dziś zarządzają spółką JSW Innowacje oraz w to, że będą mieć więcej szczęścia w relacjach z niektórymi członkami Zarządu JSW SA. Wierzę też w przyzwoitość tych ludzi. Nie rozumiem natomiast postawy Zarządu JSW SA. Przecież artykuł w Pulsie Biznesu uderzał nie tylko w reputację moją i prezesa Weneckiego, ale także w wizerunek całej Grupy JSW. Zastanawiam się, dlaczego Zarząd JSW - spółki giełdowej - nie zareagował odpowiednio, choć wiedział, że tezy o "przepalonych" pieniądzach w JSW Innowacje są fałszywe i szkodzą wizerunkowi nie tylko samej JSW (może poza jednym panem, który zapewne w to wierzy), ale także całej branży górniczej, a do tego przyczyniają się do uwiarygodnienia fałszywego twierdzenia, że innowacyjność w górnictwie to jedna wielka ściema?

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ