Rafał Gałuszka: Praca w kopalni jak ciężki trening

Lut 16, 2011

- Staram się łączyć pracę z pasją. Zaraz po przyjęciu do pracy w górnictwie postanowiłem wziąć udział w cieszącej się sporym prestiżem imprezie, jaką są biegowe Mistrzostwa Polski Górników - mówi Rafał Gałuszka, telefonista z KWK "Bolesław Śmiały", którego pasją od ponad 10 lat jest bieganie. Do NSZZ "Solidarność" wstąpił za namową kolegów, m.in. przewodniczącego Związku Bogdana Syposza. Zachęcamy do lektury fragmentów wywiadu z mistrzem Polski górników w biegu na 10 km. Całość w najbliższym numerze miesięcznika Solidarność Górnicza, który ukaże się 21 lutego.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Zacznijmy od początku - skąd wzięła się u Ciebie pasja do regularnego biegania na długich dystansach?

Rafał Gałuszka: - Biegam od 16 roku życia. Byłem w pierwszej klasie technikum, kiedy zacząłem regularnie trenować. Namówił mnie do tego nauczyciel wf-u pan Ireneusz Wolga, który potem długo mnie trenował, a od niedawna moim nowym szkoleniowcem jest pan Lewczuk. Aktualnie reprezentuję barwy MOSiR Łaziska Górne, klubu posiadającego licencję Śląskiego Związku Lekkiej Atletyki w Katowicach.

SG: - Bieganie w licencjonowanym klubie oznacza chyba, że sport przestał być dla Ciebie jedynie przyjemnością, a stał się już częścią życia...

RG: - Tak. Staram się łączyć pracę z moją pasją. Wcześniej reprezentowałem barwy Uniwersytetu, a zaraz po przyjęciu do pracy w górnictwie postanowiłem wziąć udział w cieszącej się sporym prestiżem imprezie, jaką są odbywające się w Knurowie biegowe Mistrzostwa Polski Górników. Wtedy, pod nieobecność Damiana Zawieruchy z Jastrzębia, chyba najgroźniejszego rywala, wygrałem.

SG: - A jak politolog z wykształcenia i lekkoatleta z zamiłowania czuje się w roli pracownika kopalni węgla kamiennego?

RG: - Jest ciężko, bo pracuje nas coraz mniej. Jeszcze niedawno było nas na zmianie 30, teraz jest 5-6, a pracy wcale nie ubywa. Powiem pół żartem, pół serio, że od momentu przyjęcia do pracy w kopalni żyję w ciągłym treningu - najpierw mnie sztygar pogoni w różne rejony na dole, a po szychcie dostaję od trenera rozpiskę treningową i... biegam dalej. (śmiech)

 

rozmawiał: Krzysztof Leśniowski