Marcinkiewicz: Kryzys udowodnił, że węgiel ma przyszłość

Mar 09, 2011

O zagrożeniach dla górnictwa węglowego płynących z Brukseli, pozytywnym wpływie kryzysu światowego na dalsze losy przemysłu wydobywczego w Europie i szczegółach nowych regulacji, dopuszczających wspieranie kopalń przez rządy państw Unii Europejskiej pod warunkiem zamknięcia tych zakładów w najbliższych latach, rozmawiamy z Bogdanem Marcinkiewiczem, śląskim posłem do Parlamentu Europejskiego. Polecamy wywiad z europarlamentarzystą, który często podkreśla, że nie jest politykiem.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Panie pośle, w Internecie znaleźliśmy taki cytat - "Polska będzie dążyć do zapewnienia równego traktowania wszystkich źródeł energii. Niepokojącym jest, że w Unii Europejskiej o przyszłości energetycznej mówi się w perspektywie energii ze źródeł odnawialnych oraz silnie promowanej energii jądrowej, spychając paliwa kopalne, w tym węgiel, na drugi plan - mówi Bogdan Marcinkiewicz". Czy na dzień dzisiejszy istnieje szansa na przekonanie Brukseli do równego traktowania różnych źródeł energii? A może lobby na rzecz atomu i źródeł odnawialnych jest już na tyle silne, że możemy co najwyżej przesunąć w czasie odejście Europy od węgla kamiennego?

Bogdan Marcinkiewicz, poseł do Parlamentu Europejskiego z okręgu śląskiego: - Rzeczywiście, w Europie Zachodniej jest taki dziwny trend, napędzany głównie przez ugrupowanie Zielonych, który promuje produkcję jak największej ilości wiatraków czy solarów. Zgadzam się, że dla takiej energii powinno być miejsce, ale żadna ilość wiatraków nie jest w stanie zaspokoić zapotrzebowania na energię w krajach członkowskich Unii Europejskiej, chociażby takich jak Polska, gdzie mamy 40 milionów odbiorców energii, a do tego niezwykle rozbudowany przemysł, w tym energochłonny przemysł ciężki. Polska przez ostatnie 20 lat ograniczyła emisję dwutlenku węgla w stopniu znaczącym. Nowe jednostki produkujące energię są budowane z uwzględnieniem czynników ekologicznych, a elektrownie jądrowe powstaną dopiero za kilkanaście lat. Takie są cykle energetyczne i nie da się jednym rozporządzeniem przestawić całego kraju na inne źródła energii, zwłaszcza jeśli są one niewystarczające. Dla dalszego funkcjonowania górnictwa węglowego w Unii Europejskiej kluczowym może okazać się kryzys światowy. Popatrzmy na największe potęgi - Chiny, Stany Zjednoczone, Indie czy Rosję. Kraje te wciąż bazują na węglu, bo nie stać ich na produkowanie drogiej energii ze źródeł odnawialnych tylko po to, by udowodnić, że coś robią w sferze ekologii. Poza tym na naszej planecie jest coraz więcej ludzi, a więc zapotrzebowanie na energię rośnie i raczej będzie rosnąć...

SG: - ...Dlatego niektórzy sugerują, by górnictwo zastąpić wspomnianymi już przez Pana elektrowniami atomowymi.

BM: - Każde państwo jest inne, ma inne zasoby naturalne, inny poziom rozwoju energetyki. Osobiście jestem za tym, żeby każdy kraj członkowski Unii Europejskiej tworzył swój własny zestaw źródeł energii, tzw. "miks" energetyczny. W Polsce mamy spore zasoby węgla i jednostki produkujące energię na bazie tego surowca. Mogą temu towarzyszyć, rzecz jasna, elektrownie jądrowe, których budowę ostatnio zadeklarował rząd. To buduje nasz wizerunek w Europie, dzięki czemu przestajemy być traktowani jak zaścianek korzystający z jednego tylko surowca. Pamiętajmy jednak, że nie jest to energetyka "czysta", jak się często uważa. Odpady z elektrowni jądrowych są najbardziej niebezpiecznymi odpadami, jakie sobie tylko można wyobrazić. W Polsce, opierając się głównie - choć nie tylko - na węglu, możemy przez dobrych kilkadziesiąt lat produkować energię o cenie jednostkowej znacznie tańszej niż w Europie Zachodniej. Co ciekawe, wskazuje się na Polskę jako producenta energii "brudnej", ale podkreśla się też, że jest to energia bardzo tania i stawia się to jako zarzut! Może właśnie w tym tkwi istota działań krajów zachodnich skierowanych przeciwko węglowi, a promujących technologie rozwinięte w tamtych krajach?

SG: - Zieloni są aktywni w promowaniu odnawialnych źródeł energii. Czy nie można by pójść ich śladem i stworzyć nieformalnej posłów do Parlamentu Europejskiego wspierającej górnictwo węglowe? I czy byłoby ją z kogo stworzyć, wszak do tej pory politycy z Brukseli dość jednoznacznie opowiadali się za odnawialnymi źródłami energii?

BM: - W tej chwili coraz więcej europarlamentarzystów przekonuje się do węgla, czemu pomaga, jak już powiedziałem, światowy kryzys gospodarczy. Takie oszołomstwo energetyczne i mówienie węglowi "nie, bo nie" pozostało już tylko wśród Zielonych i części socjalistów. W Parlamencie Europejskim nie ma stałych koalicji poszczególnych frakcji, a sojusze tworzą się na bieżąco podczas głosowań nad rezolucjami i dyrektywami. Obecnie trwają prace nad kolejnymi dokumentami "klimatycznymi", tym razem dotyczącymi infrastruktury energetycznej, i przewiduję tutaj wielki bój o ich kształt. Wtedy z pewnością utworzy się koalicja złożona z posłów myślących pozytywnie na temat obecności węgla w systemach energetycznych państw członkowskich Unii Europejskiej.

SG: - Przejdźmy do kwestii unijnej dyrektywy, która do grudnia ubiegłego roku pozwalała na wspieranie górnictwa przez rządy państw unijnych. Dzisiaj słynna dyrektywa 1407/2002 już nie obowiązuje. W zamian Komisja Europejska zaproponowała, aby umożliwić wspieranie tylko tych kopalń, które zostaną zamknięte przed końcem 2014 roku. Czy to nadal tylko propozycja, czy też został jej nadany bieg legislacyjny? A jeśli sprawa jest już na ścieżce prawnej, czy istnieje możliwość złagodzenia wspomnianych założeń?

BM: - Sprawa jest już bardzo zaawansowana. Rada Unii Europejskiej przesunęła na koniec roku 2018 termin, w którym nierentowne kopalnie otrzymujące pomoc z budżetu państwa będą musiały zostać zamknięte. Zapisano również, że państwa będą mogły utrzymywać zlikwidowane kopalnie chociażby w związku z zagrożeniami pożarowymi czy wodnymi do roku 2027. Niestety, nowe regulacje nie przewidują jakiejkolwiek możliwości wspierania przez rządy inwestycji początkowych w kopalniach. W Polsce nie ma chyba jednak aż tak wielkiego problemu, bo do likwidacji kopalń dochodzi w dzisiejszych czasach niezwykle rzadko, a poza tym dzieje się to w ramach spółek węglowych, więc pracowników nie trzeba zwalniać, można ich przenieść do innych zakładów należących do spółki. Polskie górnictwo cierpi raczej na głód fachowców niż na ich nadmiar, poza tym Polska zrestrukturyzowała swój przemysł wydobywczy w latach 90-tych. Raczej nie mam tutaj obaw, że w związku z unijnymi regulacjami nagle dojdzie do masowych zwolnień.

SG: - Jakie znaczenie w pracy europosłów nad dokumentami "klimatycznymi" Unii Europejskiej mają stanowiska i działania polskich organizacji związkowych, przede wszystkim Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność" i górniczej "Solidarności", która jako pierwsza mówiła otwarcie o zagrożeniach płynących z Pakietu Klimatycznego?

BM: - Nie każdy europoseł zajmuje się szczegółową pracą nad ostatecznym kształtem dokumentów trafiających pod obrad Parlamentu Europejskiego. W Komisji Badań Naukowych, Przemysłu i Energii, pracującej nad dokumentami "klimatycznymi", jest dwóch posłów ze Śląska - ja i prof. Adam Gierek. W swojej pracy bierzemy pod uwagę sygnały z różnych stron. Kluczowe jest zawsze zdanie polskiego rządu, który ma w tej chwili dwa priorytety - obronę dalszej obecności paliw kopalnych w polskim "miksie" energetycznym i prace nad doprowadzeniem do eksploatacji gazu łupkowego. Kształtując nasze ostateczne stanowisko bierzemy jednak pod uwagę opinie środowisk eksperckich czy związkowych, które do nas docierają. Pamiętajmy przy tym, że decyzje Parlamentu Europejskiego weryfikuje potem Rada Unii Europejskiej, obradująca na szczeblu rządów państw członkowskich Unii. Wtedy następuje modyfikacja wypracowanych przez nas dokumentów w szczegółach, takich jak na przykład wymienione przeze mnie daty w dokumencie o wspieraniu górnictwa przez budżety państw UE.

SG: - Dziękuję za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ