Grajcarek: Priorytetem musi być bezpieczeństwo

Sty 11, 2016

Liczne przypadki wadliwego działania aparatów ucieczkowych zawierających tak zwaną masę tlenotwórczą sprawiły, że górnicza "Solidarność" zwróciła się do prezesa Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Mirosława Koziury o podjęcie decyzji dotyczącej stosowania w polskich kopalniach aparatów z własnym źródłem tlenowym. Szczegóły wniosku wyjaśnia Kazimierz Grajcarek, członek Rady górniczej "Solidarności", szef Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki (KSGiE) NSZZ "Solidarność".

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Kierując pismo do prezesa WUG, górnicza "Solidarność" podkreśliła, że stosowanie aparatów ucieczkowych z własnym źródłem tlenowym zapewniłoby pracownikom możliwość "codziennej, skutecznej kontroli tych urządzeń". W jaki sposób?

Kazimierz Grajcarek, członek Rady Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność", szef związkowego KSGiE: - Sprawność aparatu z własnym źródłem tlenowym już dziś byłby w stanie sprawdzić każdy pracownik stacji ratownictwa górniczego lub mechanik na lampowni. Mówię teraz w swoim imieniu, ale myślę, że jest to nie tylko moje zdanie: jeśli mamy do czynienia z jakimkolwiek urządzeniem, które ma nam zapewnić bezpieczeństwo, musi istnieć możliwość skontrolowania go w każdym momencie. Po drugie: szansę skontrolowania tego urządzenia musi mieć jego użytkownik. I wreszcie trzecia sprawa: urządzenia powinny być kontrolowane systematycznie. Nie jest to możliwe w przypadku aparatów, gdzie mamy do czynienia z tak zwaną masą tlenotwórczą.

SG: - Dlaczego?

KG: - Każda próba otwarcia urządzenia z masą tlenotwórczą uruchamia nieodwracalną reakcję chemiczną, co sprawia, że przestaje ono być użyteczne. Tymczasem aparaty codziennie są narażone na liczne uszkodzenia, powstałe chociażby wskutek oddziaływania czynników zewnętrznych - wstrząsów, zmiennej wilgotności lub temperatury otoczenia. Teraz nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy czynniki te nie doprowadziły do uszkodzenia poszczególnych elementów aparatu ucieczkowego, ustnika albo przewodu doprowadzającego tlen do ustnika, bo po otwarciu aparat nadaje się tylko do wyrzucenia. Istnieje też ryzyko, że wymienione przeze mnie elementy zostaną uszkodzone chemicznie, poprzez reakcję z masą tlenotwórczą. Aparaty mają - co prawda - otwór kontrolny, przez który możemy sprawdzić, czy masa tlenotwórcza jest, ale odczynnik barwiący się na odpowiedni kolor nie powie nam o stanie technicznym urządzenia niczego więcej. Na tę chwilę górnik ma do czynienia z całkowitą loterią, bo o tym, czy aparat jest sprawny, dowiaduje się dopiero wtedy, gdy chce go użyć, najczęściej w sytuacji zagrożenia życia.

SG: - I do tej pory tak oczywistego problemu nikt nie zauważył, ani nie próbował się nim zająć?

KG: - Wiem, że po wielu krytycznych uwagach na temat stanu aparatów typu KA-60 pracodawcy próbowali szukać innych urządzeń podobnego typu. Ja wtedy, podczas jednego z zebrań WUG-owskiej Komisji Bezpieczeństwa Pracy w Górnictwie, zadałem pytanie: czy ktokolwiek na świecie produkuje aparaty ucieczkowe z masą tlenotwórczą, których sprawność można byłoby w każdej chwili zweryfikować? Odpowiedź brzmiała: nie ma takich aparatów. Stąd nasz wniosek do prezesa WUG.

SG: - Czy są na rynku urządzenia z własnym źródłem tlenu, które można byłoby zastosować "od zaraz"?

KG: - Oczywiście. Górnicy zwracali nam jednak uwagę, że istniejące aparaty ucieczkowe z własnym źródłem tlenu, takie jak na przykład aparat AU-9, są dosyć ciężkie. Ciężka jest w nich przede wszystkim butla z tlenem. Tutaj należałoby sobie odpowiedzieć na pytanie: czy butle w aparatach z własnym źródłem tlenu nie mogłyby być wykonane z innego, lżejszego, a równie wytrzymałego materiału? Druga sprawa: czy górnik potrzebuje dzisiaj godziny na dotarcie z rejonu zagrożenia do źródła świeżego powietrza, a w związku z tym - czy tlenu w zasobniku musi wystarczać aż na godzinę? Czy nie wystarczyłoby mniej? Dobrze byłoby, żeby takie aparaty wyprodukowała któraś z firm polskich. Trzeba się szybko zastanowić, jak - przy współpracy z uczelniami i instytutami naukowymi - stworzyć aparat z zasobnikiem tlenowym, którego sprawność dałoby się w każdej chwili skontrolować. Nawet jeśli same urządzania z własnym źródłem tlenu będą nieco droższe od tych z masą tlenotwórczą, możliwość ich serwisowania, wymiany tylko tych części, które ulegną uszkodzeniu, powinna sprawić, że się - mimo wszystko - opłacą. Nie mam też wątpliwości, że zaproponowany przez nas kierunek jest właściwy, bo bierze pod uwagę przede wszystkim kwestię ochrony ludzkiego zdrowia i życia. Priorytetem musi być bezpieczeństwo. Liczę na to, że WUG podzieli nasze stanowisko, wprowadzając w życie postulat górniczej "Solidarności".

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ