Minister tłumaczył dziennikarzom podstawowe założenia polityki rządu pani premier Beaty Szydło w odniesieniu do sektora wydobywczego.
Przy tej okazji zapowiedział, że górnikom z powstającej Polskiej Grupy Górniczej (PGG), która 1 maja przejmie 11 kopalń i 4 zakłady Kompanii Węglowej SA (KW), nie będą odbierane świadczenia. W opinii wiceszefa resortu energii płace w KW nie są wysokie, toteż ewentualne oszczędności w sferze kosztów pracowniczych, na przykład czasowe zawieszenie wypłaty "czternastej pensji", powinny być rozważane na samym końcu - kiedy nie uda się znaleźć potrzebnych pieniędzy gdzie indziej.
- Nasz plan na Kompanię Węglową nie ma założenia takiego, że chcemy dociążać tym programem pracowników, czy to dołowych, czy administracji - tej średniej - bo byłoby to dalece niesprawiedliwe - stwierdził. - Niestety, i strona społeczna to też wie, mamy obwarowania takie, że musimy osiągnąć rentowność w 2018 roku. Stąd ten proces, który się rozpoczyna teraz, nie może nam się wyrwać spoza pewnych ram zarządzania, bo wtedy stracimy cały ten ogrom zaangażowania, a na to nas nie stać. Jeśli chodzi o średnią płacę, będzie kwestia zastanowienia się nad zawieszeniem pewnych pozycji - i tego, czy będziemy w stanie je zrealizować w przyszłym roku, czy za dwa lata. My nie mówimy o odbieraniu tych świadczeń. To jest bardzo ważne - podkreślił.
Dodał, że liczy na alternatywne propozycje oszczędności ze strony organizacji związkowych, które zaznajamiają się z biznesplanem PGG.
Odpowiadając na pytania dziennikarzy, Grzegorz Tobiszowski zaakcentował pilną potrzebę uregulowania rynku węgla w Polsce, o czym od dawna mówi górnicza i kompanijna "Solidarność".
- Poprzez uregulowanie rynku sprzedaży chcielibyśmy osiągnąć takie ceny, byśmy nie musieli dokonywać cięć w kosztach funkcjonowania Kompanii - wyjaśnił.
Wiele wskazuje na to, że rząd wróci do pomysłu stworzenia państwowej sieci sprzedaży surowca.
- Jest ważne, żeby umieć wysegmentować rynek i stworzyć sieć dostawców, tak aby to przede wszystkim ten, który wydobywa węgiel, był głównym beneficjentem zysków pochodzących z jego sprzedaży. Ludzie pytają mnie w różnych częściach Polski, dlaczego tona węgla kosztuje u nich 900 złotych, choć koszt wydobycia to przedział 300-400 złotych? Ktoś na dostarczeniu tego węgla tam niekoniecznie musi zarabiać aż 400 czy 500 złotych. Trzeba to zbilansować. Stworzenie sieci sprzedaży czyli uregulowanie rynku powinno nam pomóc w osiągnięciu lepszych wyników sprzedaży - ocenił wiceminister odpowiedzialny za górnictwo.