Na ratunek "Makoszowom"

Cze 17, 2016

Choć od podpisania porozumienia, w którym rząd zobowiązał się do znalezienia inwestora dla KWK "Makoszowy" minęło niemal półtora roku, pozbawiony kontraktów zakład wciąż tkwi w Spółce Restrukturyzacji Kopalń SA (SRK), przynosząc coraz większe straty. Zdesperowani pracownicy kopalni oraz reprezentujący ich związkowcy zagrozili protestami przeciwko bezczynności gabinetu pani premier Beaty Szydło. Ostatecznie strona rządowa podjęła rozmowy na temat przyszłości zakładu.

Kopalnia trafiła do SRK 30 kwietnia ubiegłego roku w wyniku nieodpłatnego zbycia przez Kompanię Węglową SA. Wcześniej stanowiła część dwuruchowej KWK "Sośnica-Makoszowy".

Porozumienie podpisane 17 stycznia 2015 r. przez przedstawicieli Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, pracodawców i ówczesnego rządu stawiało KWK "Makoszowy" w sytuacji zbliżonej do KWK "Brzeszcze": obydwa zakłady miały zostać przejęte przez SRK, by pozbyć się tak zwanego majątku nieprodukcyjnego, a następnie trafić do nowego inwestora.

W przypadku "Brzeszcz" proces ten został zasadniczo zamknięty - od kilku miesięcy kopalnia funkcjonuje pod szyldem spółki Nowe Brzeszcze Grupa Tauron. O "Makoszowach" i obawach pracowników tej kopalni rząd najwyraźniej zapomniał, choć nie powinien, bo pozostający do rozwiązania problem związkowcy regularnie sygnalizowali.

- Czterokrotnie prosiliśmy obecną panią premier, aby zainteresowała się dramatyczną sytuacją KWK "Makoszowy", nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi na nasze pisma - mówi przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Makoszowy" Artur Banisz.

Brak decyzji w sprawie przyszłości "Makoszów" sprawił, że dzisiaj sytuacja zakładu jest znacznie gorsza niż rok temu.

- Po kilku miesiącach funkcjonowania nowego rządu jesteśmy w tym samym miejscu - mało tego, cofamy się. Ubiegły rok jeszcze jakoś przeżyliśmy, bo funkcjonowaliśmy w oparciu o umowy "kompanijne", które gwarantowały odbiór węgla przez podmioty takie jak elektrownia "Dolna Odra" czy elektrownia "Opole". 1 stycznia 2016 roku tę możliwość utraciliśmy. Decyzją polityczną skazano nas na likwidację. Dzisiaj wydobytego węgla w zasadzie nie sprzedajemy. Zrzucamy go tylko na zwały. Mamy kilku mniejszych kontrahentów, ale to stanowczo za mało - wyjaśnia szef zakładowych struktur Związku.

Od początku roku kopalnia wydobyła około 100 tysięcy ton węgla, z czego sprzedała tylko połowę. Obecnie na makoszowskich zwałach leży już prawie 200 tys. ton surowca.

KWK "Makoszowy" dopłaca do każdej wydobytej tony węgla średnio ponad 300 złotych. Koszt wydobycia jednej tony wyniósł w tym roku 507 zł, a średnia cena sprzedaży węgla to 204 zł za tonę. Dlatego zakład korzysta z budżetowych dopłat do strat produkcyjnych, które są możliwe jedynie w kopalniach przekazanych do SRK.

Inwestor, który chciałby kupić kopalnię, musiałby zwrócić co najmniej 162 miliony złotych udzielonej jej dotąd pomocy publicznej. W roku 2015 zakład wykorzystał 61 mln zł dotacji, a od początku 2016 roku - 101 mln zł.

Wniosek nasuwa się sam: im dłużej KWK "Makoszowy" będzie oddziałem SRK, tym trudniej będzie ją sprzedać, zaś przyszłemu nabywcy - wyprowadzić "na prostą".

8 czerwca organizacje związkowe funkcjonujące w kopalni "Makoszowy" przeprowadziły masówki informacyjne, informując załogę o braku jakiejkolwiek reakcji ze strony pani premier Beaty Szydło na kierowane do niej pisma i apele.

- Nikt nam nie odpowiada na pisma, nikt nie chce powiedzieć, co z nami będzie. Wciąż nie mamy inwestora, a pół roku temu straciliśmy główne rynki zbytu. Od roku jesteśmy w Spółce Restrukturyzacji Kopalń i nadal nie wiemy, co będzie dalej. Przedstawiciele rządu posługują się ogólnikami - mówią, że mamy być spokojni, że sprawa jest załatwiana, ale żadnych konkretnych informacji nie chcą nam udzielić. Mieliśmy czekać do momentu powołania Polskiej Grupy Górniczej, tyle tylko, że PGG ruszyła 1 maja, a jest połowa czerwca. Sprawa wciąż jest odsuwana ze względu na problemy dotyczące innych spółek węglowych - wskazywał Artur Banisz.

Padła także zapowiedź przeprowadzenia pikiety przed biurem poselskim szefowej rządu w Brzeszczach.

Na zaostrzającą się sytuację zareagował wiceminister energii i pełnomocnik rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego Grzegorz Tobiszowski. 11 czerwca spotkał się ze związkowcami.

Pierwsza runda rozmów przełomu nie przyniosła.

- Nie usłyszeliśmy żadnych konkretów, nie padły żadne deklaracje, ani zapewnienia. Po rozmowach jesteśmy w tym samym punkcie, co przedtem - podsumował przebieg spotkania Artur Banisz, deklarując przy tym chęć powrotu do stołu negocjacyjnego. - Jesteśmy gotowi do dalszych, merytorycznych rozmów - zapowiedział przewodniczący zakładowej "Solidarności".

Do kolejnej tury rokowań doszło 14 czerwca.

Po jej zakończeniu przedstawiciele stron nie chcieli się wypowiadać na temat omawianych kwestii. Tłumaczyli, że sprawa kopalni "Makoszowy", która korzysta obecnie z pomocy publicznej, nie powinna stać się problemem utrudniającym trwającą procedurę notyfikacji programu naprawczego polskiego górnictwa w Komisji Europejskiej. Notyfikacja powinna nastąpić jesienią tego roku.

Nieoficjalnie można było usłyszeć, że rozmowy dotyczyły nie tyle perspektyw działania kopalni w przyszłości, co działań w bliskim horyzoncie czasowym, i że sprawą priorytetową jest teraz zapewnienie zbytu większej ilości węgla wydobywanego przez KWK "Makoszowy". - Prowadzone są rozmowy z odbiorcami, które w krótkim czasie powinny doprowadzić do zwiększenia sprzedaży węgla, a tym samym ograniczenia strat produkcyjnych kopalni - powiedział Polskiej Agencji Prasowej pragnący zachować anonimowość uczestnik spotkania z 14 czerwca.