"Makoszowy": Pracownicy przejmują inicjatywę

Paź 24, 2016

Po tym, jak nie udało się wyłonić podmiotu zainteresowanego kupnem należącej do Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA (SRK) kopalni "Makoszowy" w wyniku przetargu, pracownicy przygotowali własny plan ratunkowy dla zakładu: chcą powołać spółdzielnię, a następnie pozyskać inwestora, co - przy ewentualnym zaangażowaniu PGE Polskiej Grupy Energetycznej SA (PGE) - pozwoliłoby stworzyć innowacyjne centrum przeróbki chemicznej węgla wokół KWK "Makoszowy".

Przypomnijmy: termin składania ofert zakupu kopalni "Makoszowy" minął 30 września. Chęć przejęcia zakładu wyraziła jedynie zarejestrowana w świętokrzyskiej wsi Micigózd Kopalnia Węgla Kamiennego Siersza Sp. z o.o. Kilka dni później jej przedstawiciele spotkali się z kierownictwem SRK, wnosząc o wydłużenie negocjacji na temat szczegółów transakcji. Tymczasem Spółka Restrukturyzacji Kopalń odstąpiła od dalszych rozmów ze względu na fakt, iż oferent nie dawał należytej rękojmi kontynuowania dotychczasowej działalności KWK "Makoszowy", sfinansowania jej bieżącej działalności i koniecznych inwestycji oraz zwrotu udzielonej kopalni pomocy publicznej.

Sprawa wróciła do punktu wyjścia. Porozumienie podpisane 17 stycznia 2015 r. przez przedstawicieli Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, pracodawców oraz ówczesnego rządu zakładało, że KWK "Makoszowy" zostanie przejęta przez SRK, by pozbyć się "majątku nieprodukcyjnego", po czym trafi do nowego podmiotu. Przez półtora roku kolejne ekipy polityczne odpowiedzialne za przemysł wydobywczy omijały problem szerokim łukiem. Równocześnie zakład pokrywał i wciąż pokrywa straty produkcyjne oraz koszty osłon socjalnych dla odchodzących pracowników ze środków uzyskiwanych w ramach pomocy publicznej. Nowy właściciel KWK "Makoszowy" będzie musiał zwrócić całą pomoc budżetowi państwa, bo prawo Unii Europejskiej dopuszcza wspieranie jedynie kopalń likwidowanych. Na dzień dzisiejszy byłoby to ponad 220 milionów złotych.

Zdaniem szefa Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Makoszowy" Artura Banisza utworzenie wyspecjalizowanego centrum, które zajmowałoby się chemiczną przeróbką węgla, może być ostatnią szansą dla obarczonej olbrzymim długiem kopalni.

- Rozmawialiśmy już z wiceprezesem PGE panem Pawłem Śliwą na temat możliwości uruchomienia takiego innowacyjnego parku technologicznego. Moim zdaniem lokalizacja parku przy kopalni "Makoszowy" byłaby lokalizacją optymalną - mielibyśmy na miejscu zakład wydobywający węgiel oraz infrastrukturę pozwalającą na jego chemiczną przeróbkę, odpadłyby koszty transportu surowca - przekonuje przewodniczący. - Mam nadzieję, że rząd przyjrzy się naszej propozycji i da przyzwolenie Polskiej Grupie Energetycznej na wejście w tę inicjatywę. My robimy swoje. Jesteśmy w trakcie rejestracji spółdzielni. Czekamy na wpis do Krajowego Rejestru Sądowego - dodaje.

Związkowcy zwracają uwagę, że dzisiaj "Makoszowy" są zakładem zrestrukturyzowanym, z sukcesywnie wdrażanym programem naprawczym, zmienionym schematem organizacyjnym i zredukowanym zatrudnieniem (do 1300 osób, kilkanaście miesięcy temu liczebność załogi oscylowała wokół 2000). Chwalą również parametry jakościowe eksploatowanego węgla (typ 33 i 34), jego niskie zanieczyszczenie oraz to, że makoszowskie złoża znajdują się stosunkowo płytko (poziomy wydobywcze 660-850), a wielkość tych złóż wynosi około 50 milionów ton.

- Węgla nadającego się do poddania przeróbce chemicznej mamy na mniej więcej 25-30 lat i mówię w tej chwili o złożach udostępnionych, czyli takich, które nie wymagają olbrzymich inwestycji - wskazuje Artur Banisz.

Na koniec kolejny raz krytykuje dotychczasową postawę polityków - zwłaszcza tych, którzy pamiętali o pracownikach "Makoszów" tylko podczas kampanii wyborczej.

- Rok temu pani premier, jeszcze jako kandydatka na to stanowisko, nie miała oporów, żeby do nas przyjechać i coś pracownikom "Makoszów" obiecać. Teraz pracownicy "Makoszów" oczekują pomocy od rządu, od pani premier, od pana ministra energii i jego zastępcy odpowiedzialnego za górnictwo - podkreśla.