"Piast-Ziemowit": 35 lat po "najdłuższej szychcie"

Gru 14, 2016

Najdłuższym protestem pracowniczym w stanie wojennym był prowadzony od 14 do 28 grudnia 1981 roku podziemny strajk górników z kopalni "Piast". Bezpośrednim powodem podjęcia akcji stała się informacja o zatrzymaniu przez milicję wicelidera zakładowej "Solidarności" Eugeniusza Szelągowskiego. 15 grudnia, również przeciwko decyzji o uwięzieniu związkowca, przewodniczącego Kazimierza Kasprzyka, zaprotestował "Ziemowit". Mija 35 lat od tamtych wydarzeń.

Strajk załogi KWK "Piast" przyspieszyła wiadomość o internowaniu kierownictwa "Solidarności" w Przedsiębiorstwie Robót Górniczych (PRG) "Mysłowice". 14 grudnia zatrudniony tam wówczas jako elektryk Stanisław Trybuś zaapelował do czekających na podszybiu górników o przeciwstawienie się - jak mówił - haniebnym i bezprawnym działaniom. Zdecydowano, aby nie wyjeżdżać z dołu.

Kierownictwo kopalni próbowało utrudnić przyłączenie się do protestu kolejnych osób. Tym pracownikom, którzy pracowali na poziomie 500 metrów, uniemożliwiono zjazd na niższy poziom. Nie mogąc zjechać klatką szybową, schodzili oni po drabinach 150 m niżej. Także kolejna zmiana dołączyła do strajku. Górnicy zażądali zniesienia stanu wojennego, uwolnienia działaczy "Solidarności" z kopalni i PRG "Mysłowice" oraz respektowania zapisów Porozumienia Jastrzębskiego.

Wkrótce na polecenie dyrektora do protestujących zjechali przedstawiciele Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Piast", w tym jej przewodniczący Wiesław Zawadzki oraz reprezentujący górniczą "Solidarność" Zbigniew Bogacz. Celem zjazdu miało być przekonanie strajkujących do przerwania strajku, tymczasem związkowcy wsparli protest i zostali pod ziemią. Dobę później strajkowało 2 tysiące osób.

Władze próbowały wykorzystywać argument zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Pojawiały się rozpowszechniane przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa (SB) informacje, że górnikom po wyjeździe na powierzchnię nic nie grozi i ze względu na rodziny mogliby przerwać protest, spędzając święta w domach. Rozpuszczano pogłoski o planowanym zalaniu kopalni lub użyciu gazu. Ze względu na podziemny charakter strajku nie był możliwy szturm, tak jak stało się to w kopalniach "Manifest Lipcowy" (15 grudnia) i "Wujek" (16 grudnia), rozważano jednak zjazd funkcjonariuszy Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej pod ziemię.

23 grudnia dyrekcja zablokowała dostawy żywności z powierzchni i uniemożliwiła wymianę lamp górniczych w celu ich doładowania.

Determinacja protestujących pozwoliła im jednak spędzić pod ziemią całe święta.

Zakończenie strajku nastąpiło 28 grudnia i miało związek z obawami o zdrowie górników.

Uczestnicy protestu wyjechali na powierzchnię po uzyskaniu od władz gwarancji bezpieczeństwa, jednak bardzo szybko okazało się, że zapewnień tych nie zamierzano respektować. Już podczas powrotu do domów górnicy byli zatrzymywani przez milicję i SB. Siedmiu osobom prokuratura postawiła zarzuty związane z organizacją i przeprowadzeniem nielegalnej akcji strajkowej, żądając kar od 10 do 15 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie zostały one uniewinnione z braku dowodów po wycofaniu zeznań przez świadków oskarżenia, jakkolwiek nie uchroniło ich to od internowania. Ostatni z internowanych, Zbigniew Bogacz, wyszedł na wolność w grudniu 1982 roku.

Prawie wszyscy uczestnicy podziemnego strajku zostali zwolnieni dyscyplinarnie i musieli pisać podania o ponowne przyjęcie do pracy - większość przyjęto, ale na gorszych warunkach. Około 100 osobom nie pozwolono na powrót do pracy.

Górnicy z "Ziemowita" nie dali się złamać nawet wtedy, gdy 20 grudnia przedstawiono im ultimatum połączone z opcją rozwiązania siłowego, choć zdawali sobie sprawę, co wydarzyło się w "Wujku" i "Manifeście". Żądali spełnienia trzech postulatów: uwolnienia zatrzymanych działaczy NSZZ "Solidarność", odwołania stanu wojennego oraz przywrócenia praw obywatelskich i konstytucyjnych. Wiedzieli też jednak, że do strajku generalnego nie dojdzie. Po uzyskaniu pisemnych zapewnień ze strony dyrektora i komisarza wojskowego o bezpieczeństwie 24 grudnia przerwali prowadzoną akcję. Pod ziemią spędzili 9 dni.